Wielka rzeka

Już ochotę miała rzec Mglista Przepowiednia, lecz to przecież nie była już ta bajka, baśń, koszmar senny.
- Do Pełni Księżyca. - rzekła za to z dumą nadal jednak zajęta śledzeniem ślepi dobermana.

Zaśmiał się z dumy, jaka pobrzmiewała w głosie Harpii, gdy wypowiedziała miano swej sfory.
Pokręcił pyskiem w wyraz zirytowania, po czym wyszedł.

Wbiegła. Zastrzygła uszami i zlustrowała psy wzrokiem.
Lunae.-rzuciła i położyła się na jakimiś kamieniu znajdującym się przy rzece.

-ja jestem ze Stada Wiosennego Deszczu-odparłam odprowadzając wzrokiem psa. A temu co tak wesoło? Nie można być już dumnym ze swego stada?!
-Veris.-mruknęłam w stronę przybyłej co dopiero suki.

Spojrzała na nieznaną jej jeszcze sukę.
Vixa.-przedstawiła się.
A on znowu wygłosił swoją pogadankę?-zapytała i skinęła łbem w stronę, w którą wybiegł Cormercal.

Duma bo duma. Tenże pan nie dumny, że swym pazurem, czynem każdym i nawet spojrzeniem złudnym obłudnym świadczy o swej Sforze, co go przygarnęła? Niech i tak będzie.
W Vixy zerknęła stronę.
- Lunae. - rzekła doń swobodnie.

-Summer. Pogadankę? -spojrzałam zdziwona.-nie... posiedział, pośmiał sie ironicznie i poszedł...

Mi to powiedział że jestem zdrajczynią.-uśmiechnęła i się i spojrzała na niebo.

-a niby dlaczego?-spytałam spoglądając na niebo.-czyżbyś zdradziła jego stado?-nic z tego nie rozumiałam...

Legła w końcu na ziemi, warując tak czy tak. Uszy na boki i słuchać tylko do łba jej przyszło co w trawie piszczy, gmera. Szybkim ruchem łapy zabiła kilka mrówek. Po prostu nie lubiła mrówek.

Pokręciła łbem.
Nie...nie zdradziłam. Jestem hybrydą wilka i psa...kpi sobie z tego i ze mnie, i nazywa mnie zdrajczynią obu klanów. I uważa że powstałam z gwałtu czy jakoś tak...- powiedziała i obróciła się na grzbiet.

-aaa... tam. Gadanie. Nie warto się takimi jak on przejmować.-mruknęłam podchodząc do rzeki. Zaczęłam chłeptać wodę...

Spojrzała na Harpię i uśmiechnęła się.
Morderczyni.-powiedziała i wyszczerzyła białe kły w uśmiechu.

Podniosła na nią wzrok. Ogniki łajdackie w jej ślepiach się pojawiły. chętna była by się droczyć.
- Zaspany stróż prawa, co mordercom pozwala buszować. - odparła na to.

Cóż..miała ochotę skoczyć na nią i poczochrać jej trochę sierść na głowie, lecz to trochę nie wypada.
Być może mordercom dobrych stad pozwalam buszować, co innego z SKP.-powiedziała i popatrzyła na przywódczynię.

-taaa.. co prawda, to prawda nie mozna tak mordować bezbronnych zwierzątek. Jedynym wyjątkiem od tej reguły to chyba tylko i wyłącznie SKP! - powiedziała to z miną typowa dla buntowniczki.

- O ty zdradziecka igło w naszym świecie. Ładnie to tak dyskryminować starsze panie, co po prostu lubią sok mrówkowy? Gdzie Twój paragraf, co mi zakazuje mordować te małe paskudy? Gdzie interwencja zbrojna? - z tymi słowy kolejną mrówkę rozgniotła. Najwyraźniej chciała ją sprowokować do działania.

-no wiesz co!-wykrzyknęłam udając oburzenie. - Harpia! Nie możesz być przywódczynią jeśli dajesz zły przykład swemu stadu!

To czemuż to togo soku nie robisz, tylko mordujesz zamiast do sokowirówki wrzucić?-zapytała.
O! Zgadzam się z Summer!-powiedziała i się wyszczerzyła.

- Poję sokiem ziemię. Już wy nie wiecie jakimi się obrządkami czarownice pałają.. - wymruczała kolejną mrówkę zmieniając w martwą.
Rozbawiona zerknęła na Summer.
- Ach, od tego jestem. Od złego przykładu. -
Spostrzegła katem oka jaki cień przemykający w zarośla, barwy czekolady, wciągnęła zapach. Znała.

Ziemia to raczej wody potrzebuje niż krwi robali.-powiedziała i popatrzyła rozbawionym wzrokiem na rzekę.

-Właśnie, właśnie-podeszłam rozbawiona i wsadziłam łapę do wody. Chlapnęłam wodą Harpię.

Wyciągnęła się na kamieniu i walnęła lekko Harpię w bok.
Bo jeszcze wszystko obok Ciebie zwiędnie.-powiedziała i spojrzała rozbawiona na Summer.

//będę za ok. 30 min.

Wszedł. Jednak gdyby dokładniej się przyjrzeć, wirował. Tańcował i skakał wśród wysokich traw i maków, w towarzystwie niezliczenie wielu motyli i biedronek. Oczy roześmiane, roziskrzone. Łobuzerski uśmiech na mordzie. Nie zauważał nikogo.