Rzeka. {Zakaz porywania}

Powróciła do poprzedniej pozycji, kilka metrów od Diva, postanawiając unikać nadmiernej bliskości - Dla kogo mało, dla tego mało. Mi to wystarczy. Patrzenie jak cierpisz - wymusiła lekki, drwiący uśmiech i wyciągnęła przed siebie łapy. Była ciekawa jego reakcji. Ciągle będzie zachowywał się jak potulny szczeniaczek?

Edit by Admin:
W Rzece nie wolno łapać w każdy dzień poza czwartkiem w godzinach 18-20.
W niedziele zaś panuje zakaz używania magii.

I znowu trawienie informacji. Jak spowolniony komputer, normalnie zaraz mu wyjdzie karteczka uchem z napisem "Zrozumiane" czy cos tam innego.
- Dziwne, ze ci nie wierze, nieprawdaz? - jego glos byl powazny... Moze nawet za powazny, malo Divkowaty. Wlepial swoje niebieskie oczeta w oczy Tiv, zupelnie jakby chcial ja zahipnotyzowac. Uah, znalazl sie hipnotyzer jeden xP

- Dlaczego? - wiedziała że jednym z symptomów kłamstwa jest unikanie kontaktu wzrokowego, więc ten, musiała utrzymać. Co prawda, było to bardzo trudne. Miała wrażenie że Div przewierca ją na wylot i czyta z niej jak z otwartej książki, poznając całą prawdę. Uhh. Potrząsnęła pyskiem. To tylko Twoje wyobrażenia, uspokój się oO' On tylko patrzy, oczekując odpowiedzi.

Na jego pysku pojawil sie szeroki, glupkowaty usmiech.
- Bo mnie tak bardzo lubisz i kochasz ze bys mi nic nie zrobila po tak glugiej rozlace - powiedzial radosnym glosem. Ugh, szybko mu sie nastroje zmieniaja... Albo ktos sie bawi guzikami "set the mood" albo Div jest... hm, pijany? A moze on tak specjalnie robi? Czyzby dalej ja prowokowal? Neeee... Chociaz...
Glupkowaty usmiech nie mial zamiaru zniknac, przynajmniej nie teraz. Teraz czekal na reakcje Tivoli, o!

- Przestań! - zamachnęła się i z całej siły walnęła go w pysk, odrzucając jego bezwładne, być może kompletnie nie spodziewające się ciosu ciało do tyłu. Zjeżyła lekko sierść i roztarła łapę, próbując unormować swój niezwykle płytki oddech. Dłużej nie wytrzymam. Jak on ciągle może w to wierzyć do chol.ery? W to, że będę taka jak kiedyś, że mnie zmieni?! Wydmuchała powietrze nosem i na powrót usiadła, wpatrując się we własne łapy, jakby nic nie zaszło.

Gdyby nie to, ze nie bylo to zbyt przyjemne, Div moglby nawet kiedys powiedziec, ze jest pierwszym latajacym psem, bo prawie ze wzniosl sie w powietrze, przez uderzenie Tivoli. Niestety, bol nie jest na jego liscie ulubionych rzeczy, wiec spojrzal na suke, tym razem bez usmiechu, bez radosci w oczach, a z... niczym? Zupelna pustka, jakby sam nie wiedzial co ma teraz czuc.
- Wiesz, Tiv... - odezwal sie cichym glosem, prawie ze szeptem - Szczerze mowiac tesknie za toba-toba, bo ty teraz wcale nie jestes az tak fajna, no i oczywiscie masz niezlego ciosa - mruknal. I tak dobrze, ze pazury suki nie wbily sie w jego skore i nie rozszarpaly mu pyska, bo to nie byloby fajne.

Szczerze mówiąc też za sobą tęsknię .. Eh, takiej odpowiedzi by mu najchętniej udzieliła. Najchętniej rozdrapałaby sobie łapę, zapomniała o przeszłości i zdjęła tą przeklętą maskę obojętności wobec ... niego. I co miała odpowiedzieć? Utknęła w kropce, co miała odpowiedzieć na swojego rodzaju wezwanie? W jej głowie zapanowała taka cisza, taka pustka .. westchnęła więc jedynie. Przepraszam?

Pies przygladal sie jej bez slowa, zupelnie jakby czekaj na najmniejsza wskazowke ktora powie mu co ma teraz robic. Mhm, najlepiej niech Tiv teraz powyciaga wielkie tablice z lista co Divek moze a co nie moze zrobic w tej chwili. Ueh, gdyby to jeszcze takie proste bylo... Wiec tylko siedzial, walczac sam z soba aby do niej podejsc... W sumie nie chcial oberwac znowu i nie byl pewien... Nie, on poprostu nie mogl wiedziec co teraz Tivola mysli. Czy jest na sali ktos o mocy czytania w myslach? Nie? Buh...

- Dlaczego ty po prostu nie zapomnisz? Nie będziesz taki jak ja? Nie oddasz ciosu? Byłoby mi łatwiej. - uniosła wzrok znad łap i spojrzała na niego pytająco. Tak ... normalnie. Trzepnęła ogonem jakąś muchę kręcącą się w okolicach jej grzbietu.

- Sam nie wiem - wzruszyl barkami - Moze to dlatego, ze sie ciebie boje... Albo poprostu mam jeszcze nadzieje, ze wrocisz, a jesli ci cos zrobie, to mi tego nie wybaczysz - spojrzal na swoje lapy i polozyl uszy po sobie, jakby ktos go skarcil. Trawa znow zaszelescila, kiedy pies przejechal po niej ogonem po raz kolejny, a tak, bez powodu.

Pokręciła lekko pyskiem. Był większy, silniejszy .. ale się jej bał. Przecież to absurd. To niemożliwe, więc tak naprawdę chodzi o tą drugą opcję - Musisz wyzbyć się tych złudzeń, bym pewnego dnia Cię nie zabiła .. - powiedziała to niemal troskliwym tonem, lekko kładąc uszy po potylicy. Przecież już od dawna powinien się poddać.To on powinien wybaczyć jej, nie na odwrót.

Usmiechnal sie delikatnie, nie wiadomo czy do siebie, czy do niej.
- Nie zabijesz mnie - mruknal po chwili - Jestesmy do siebie podobni, nieprawda? Tak wiec jest wielka szansa, ze skoro ja nie moglbym zabic ciebie, ty nie zabilabys mnie... - glupie, glupie, glupie... No ale co poradzic? Niech sobie wmawia, a co? W koncu moze, jak poki co nic innego nie dziala.

Uniosła wzrok, przez kilka sekund przyglądając się leniwie wędrującym po niebie chmurom - Oczywiście że mógłbyś mnie zabić - mruknęła z lekkim rozbawieniem. Wystarczyłoby wprowadzić go w stan furii, wściekłości. Wtedy .. poszłoby z górki. Hm. Czyżby myślała o swojej śmierci?

- Nie badz taka pewna... W koncu mialem wiele okazji, prawda? Z reszta ty tez... No i jakos jestesmy tutaj, siedzimy i gadamy, czasami mi przywalisz w pysk, czasami nie... Oj, normalnie jak stare dobre czasy - jego glos nie wydawal sie zbyt zadowolony, jedynie taki... Przymulony?

- Wiele okazji? Nie wiem o czym mówisz. Ty nawet nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić - tyle razy groziła mu śmierć, dotkliwy ból, a on wciąż traktował ją tak samo, tak, jakby cofnął się czas. Jakby wciąż wierzył .. sam jej to przed chwilą powiedział. Jakby wierzył że się zmieni. A jej wciąż brakowało stanowczości, bo nie chciała go zawieść, nie mogła go narażać. Najlepiej by było o nim zapomnieć, ale on na to nie pozwoli. Nie może zrozumieć że to ułatwiło by jej życie. A jemu je ocaliło.

- Moze i moge cie skrzywdzic, moze i nie moge... Kto wie? Nie pamietam kiedy ostatnio smakowalem twoja krew przy jakiejkolwiek walce, jednak nie chce teraz zaczynac niczego poza... Hm, nazwijmy to przyjacielska wymiana zdan - powiedzial, glos bezbarwny, wyzbyty jakichkolwiek uczuc.

- Zrobiłeś się słabszy niż kiedyś - owinęła łapy ogonem, najwyraźniej tym zdaniem streszczając wszystkie jej wnioski wynikające z tej rozmowy.

Uh, za szybko to powiedziala, zbyt szybko to zauwazyla... Div skrzywil sie nieznacznie.
- Masz racje... Ale co moge poradzic? W koncu jestem tylko biednym, niekochanym pieskiem, pamietasz? - nieznosil sie przyznawac do tego ze jest slaby, slabszy, najslabszy... Ale byl miekki, bardziej niz kiedys, nie wazne jak bardzo by chcial to ukrywac, poprostu zrobil sie jak taka papka. Bleh...

- Uhh, aż niedobrze się robi - prychnęła, teraz to już rzeczywiście 'zdegustowana' jego naprawdę dziwnym zachowaniem. Przyznaje się do własnych słabości, płaszczy się, na siłę udając jej przyjaciela. Co takiego musiało zajść, by z dawnego przywódcy SZO powstało to .. coś?

Pokrecil pyskiem i wstal. Przeciagnal sie, po czym spojrzal znowu na Tivole.
- Duzo sie zmienilo i zapewne jeszcze wiecej sie zmieni, jednak jesli jakis elf cie napadnie i przywroci stara Tivole, dobrze wiesz, ze zawsze mozesz przyjsc do mnie - usmiechnal sie delikatnie, po czym ziewnal cicho - Tak wiec... Bede czekac - usmiechnal sie szerzej, po czym odszedl powoli gdzies tam tam tam xP

Westchnęła cicho i odeszła w przeciwnym kierunku.

Przyszedł.
Zaraz przy wejściu zatrzymał się i odetchnął głęboko. Jednak po chwili zaczął kichać. Jakieś drobinki, ewentualnie mała muszka, musiała mu wlecieć do nosa >o<
Gdy przestał, prychnął tylko i podszedł do wody, by się trochę napić.

Wbiegła, cóż nuda czasem dobija...Zobaczywszy Bloy'a, podeszła do niego.
Hej, jak tam?-spytała i napiła się wody.

- Yo - przywitał się, między jednym, a drugim pobieraniem wody na język. Skończywszy pić, oblizał pysk i spojrzał na sunię.
- Wszytko w porządku - odpowiedział. - A u Ciebie? - zapytał.

Usiadła i spojrzała na niego.
Dobrze.-powiedziała z uśmiechem. Chlapnęła go wodą.
Gorąco, czyż nie?- spytała z cwanym uśmiechem.