Wielka rzeka

Podeszła do Nachiry.
-Dam ci radę. - uśmiechnęła się. -Nie bądź zła na siłę.

Przyjrzała się Apologize i Amelii.
-Lunae - przywitała je słowem.

Spojrzała na szczuna, zastrzygła jednym uchem lekko. Położyła się i bujnęła ogonem na bok.
- Amelia. - przedstawiła się.

Odskinęła dosuczki i usiadła , rozglądając się na wszystkie strony. Nowe miejsce , no tak . Trzeba było się trochę rozejżeć . Ziewnęła szeroko .

-Meredith. - również się przedstawiła, przyglądając Amelii i Apologize.

Spojrzała w kierunku rzeki, przednie łapy wyciągnęła do przodu i ułożyła na nich smukły pysk. Nikogo znajomego...

- Apologize - Wyrzekła swe imię, uśmiechając się nikle .

Usiadła w cieniu ogromnego dębu i uniosła wzrok na błękit nieba. Zamiotła podłoże ogonem i spojrzała na Apologize. Kiwnęła do niej z uśmiechem.

Suczka Meredith wyglądała na przyjaźnie nastawioną. Apologize była ponurą duszą ale mimo wszystko podeszła doń i usiadła obok.

- Co słychać? - Spytała , próbując nawiązać rozmowę.

Meredith wcale nie była, aż tak pozytywnie nastawioną do życia. Po prostu... dzisiaj miał wspaniały dzień.
-Jest dobrze. Tylko póki co mamy w Stadzie mało członków.

Podniosła się i wybiegła.

- Na pewno wkrótce to się zmieni - Próbowała pocieszyć nowo poznaną suczkę. - Długo tu jesteś ? - Spytała po chwili .

-W pewnym sensie. - zmrużyła ślepia, marszcząc nos.

Przymknęła powieki i zapadła w drzemkę.

*nadal jestem tylko na zw*

Westchnęła głęboko i spojżała w niebo.

- Należysz zapewnie do SPK ? - Spytała po chwili , żeby broń Boże nudą nie zawiało .

Roześmiała się krótko, acz dźwięcznie. A gdzie miała należeć, jak nie do stada, w którym jest Alphą?
-Oczywiście.

Przyszedłem powoli, cały czas trzymając noc przy ziemi. Zacząłem węszyć i spojrzałem się na psy. Nie wyglądały na groźne, więc powoli podrzedłem do nich. Skinąłem głową.

Skinęła do nowo przybyłęgo

- Apologize - Przedstawiłą się , po prostu. Pysk zwróciła ku Meredith. Uśmiechnęła się.

Spojrzała na Gautamę.
-Lunae. - przywitała go i machinalnie zastrzygła uszami.

- Gautama - przedstawił się i trzepnął łbem, tak że uszy zakrywały mu pysk. Wciągnął głośno powietrze.

-Meredith. - wciągnęła nozdrzami świeże powietrze do płuc, a wypuściła je pyskiem.

Przychodzę. Powoli stawiam łapy na ziemi. Rozglądam się, szukając znajomej duszy.
- Witajcie. Carmen. - przedstawiłam się z serdecznym uśmiechem, machnęłam ogonem w dwie strony, bo jakże wielkim szczęściem jest wrócić na stare śmieci. ;3