Wielka rzeka

-Myślę, że w gaju, powinniśmy jakieś znaleźć, a jak nie będzie to Ty wybierzesz przekąskę.-skinąłem pyskiem i poszedłem w stronę gaju.

Wstałam, lecz niechętnie, albowiem woda była również moim przyjacielem.
Spojrzałam jeszcze raz na ową wilczycę, by zatopić w niej głębie moich czarnych spojówek raz jeszcze.
Poszłam mimowolnie do wiecznego gaju.

* Na jego pysku, choć nietrwale, zatańczył mdły uśmieszek. *
Dlaczego?
* Padło niewyraźne, gdy jego niezbyt przychylne spojrzenie trafiło na wilczycę. *

zaraz spadam.

Każdy pies wywodzi się od wilka, więc każdy byłby zdrajcą patrząc z twojej perspektywy. A ja po prostu mam trochę więcej krwi i wyglądu wilka. A tak w ogóle to Vixa jestem.-powiedziała do nieznanego jej jeszcze psa.

Zaśmiał się krótko, zdawało się zwięźle, czarne ślepia nadal drążyły w jej pysku.
Trwał tak przez chwilę, po czym odwrócił się i wyszedł.

Popatrzyła za oddalającym się psem. Położyła łeb na łapach i zmrużyła oczy.

Wstała i porozglądała się po okolicy. Spojrzała na ciemniejące niebo. Księżyc...-pomyślała i wybiegła prując powietrze.

Przyszedłem powoli i spojrzałem isę na zachodzące słońce.

Połorzyłem się w płytkiej wodzie i spojrzałem na nadciągające chmury. 
- Chyba zbiera się na deszcz..

Wbiegła powolutku i spojrzała na psa. W jej oczkach było widać zaciekawienie a także strach. Jednak podeszła do niego.
-Veris. Jestem Lucky.-powiedziała do psa i pokazała śnieżnobiałe kiełki w uśmiechu.

Spojrzałem się na szczeniaka, złapałem go i zacząłem tulić
- 'Jaki mięciusi ^_^

Zaśmiała się i także przytuliła się do Comillio.
-A jak się nazywasz?-zapytała psa.

Puściłem szczeniaka na ziemie
- Jestem Comillio Ale różne psy, różnie na mnie mówią :P

Weszła powolutku do rzeki. Wyskoczyła z niej jak oparzona i psiknęła, czując pieczenie na ranach. Położyła się koło psa.
-A ja będę mówić na Ciebie Com. Dobra?-zapytała i przypatrzyła się psu.

- Dobrze, Lucky.. - spojrzałem się na jej rany - Co ci się stało ? Wpadłać pod samochód, czy jak ?

-Yyy...wczoraj wieczorem napadł na mnie jakiś dziwny pies...miał jaskrawo zielone oczy i mechaniczną szczękę. I była też taka inksza suczka...San się nazywała i miała niebieskie pasy...ale ona mi nic nie zrobiła. Tylko ten pies...-powiedziała i pokazała ślady na brzuszku po ostrych pazurach.-No i jeszcze mnie rzucił o skałę...

Słucham opowieści szczeniaka z lekkim niedowierzaniem.
- Mechaniczny pies, suka z niebieskimi paskami ? A może po porstu uderzyłeś się mocno w głowe i spadłeś ze skarpy xP

-Nie !! -krzyknęła oburzona- Zapytaj się Laury jak mi nie wierzysz! A może nie słyszałeś o tym laboratorium co ?

Wczłapuję się na polanę. Rozglądam się najwyraźniej w poszukiwaniu czegoś. Podchodzę do rzeki, aby uspokoić pragnienie. Schylam się i zamaczam pysk w zimnej wodzie. To mnie orzeźwiło, wziąłem kilka łapczywych łyków i oblizałem się.

Spojrzała na Diego z uśmiechem.
-Veris. Lucky jestem.-powiedziała z dawną pewnością siebie.

Wyrwany z przemyśleń skierowałem pysk ku szczeniakowi.
-Diego.-skinąłem pyskiem.

Wyszczerzyła ząbki w uśmiechu i spojrzała na Diego.
-Słyszałeś o tych dziwnych psach?-spytała.

- Laboratorium ? Pierwsze słyszę.. - rozejrzałem się lekko nerwowo- a było tak spokojnie.. 

Podniosłem brwi.
-Nie.-uciąłem krótko, gdyż nie wiedziałem o co mu chodzi.

O wilku mowa, jak to się mówi.
Weszła powłócząc nieco łapami. Stanęła przy rzece i wbiła w nią swój wzrok, patrząc na swoje odbicie.