Wielka rzeka

Skuliła się za Comem na widok nowo przybyłej suczki. A nuż znów akurat jej coś zrobią?

Spojrzałem się na suke, a potem na szczeniaka, nie zabardzo wiedzieć dlaczego się jej boi, w końcu wyglądała normalnie. Z jego opowiadań wywnioskować można było że psy z lab. wyróżniają się wyglądem.

Opadła przy rzece, mocząc w niej łapy. Przymknęła blade ślepia, z lekka przekrwione.

wychodzę.
/spadam.

Popatrzyła na suczkę i po chwili przeniosła wzrok na Coma.
-Na razie.-wybełkotała i wybiegła.

*ja też spadam, gonią do mycia, pa *

Spojrzałme się za szczeniakiem i mu pomachałem.
- Dobranoc - zasnąłem *nmm*

Zasyczała cicho, czując ból rozchodzący się po jej żyłach.
Po kilkunastu minutach dźwignęła się na łapy i wybiegła.

Ocknęła się. Zaczynam hibernować.
Wyciągnęła przed siebie łapy, obojętnym wzrokiem rozglądając się wokół.

Przychodze spokojnym krokiem nie śpieszac sie nigdzie. machnąłem ogonem i spojrzałem an niebo swym okiem.

Znajomy - a jednak już niemal zapomniany - zapach uderzył wprost do nosa Weel. Zerknęła na Devila, lekko uderzyła ogonem o ziemię.

Znizyłem swój wzrok i dostrzegłem kogoś. może stary bylem ale pamiec dobrą miałem. Stałem tak nic nie mówiąc przez chwile, nastepnie powoli zblizyłem sie do niej.

- Devil. - powiedziała krótko, tak po prostu, stwierdzając fakt. Spojrzała na jego pysk, na brak oka. Po prostu patrzyła, by przypomnieć sobie dawne czasy.
Przecież Devil był jej wujem... Czy czymś takim. W sumie to przyszywanym.

-Weel...- Powiedziałem patrzac na nia- Troche czasu mineło od naszego ostatniego spotkania- Stwierdziłem spokojnie. Zastrzygłem lekko uchem i usiadlem sobie na ziemi.

/czy mogę się do was wbić, czy nie bardzo chcecie abym wam przeszkadzał? /

/mi tam nie przeszkadzasz

Wchodzę majtając ogonem to w prawo to w lewo. Wiatr rozwiewa moją czerwono-białą sierść, a gwiazdy i księżyc oświetlają drogę. Z daleka widziałem już bardzo dobrze znaną mi postać, pociągnąłem nosem aby poczuć tą woń. Nie myliłem się. Od razu uśmiechnąłem się na tą myśl. Gdy byłem już parę metrów od niego odezwałem się.
-Witaj ojczulku.-uśmiechnąłem się szczerze.

Slyszac znajomy i to bardzo mi głos odwróciłem sie w te strone. Uśmiechnąłem sie kątem pyska do syna
-no witaj synalku- rzekłem głosem wesołym a zarazem poważnym i pełnym dumy

Skinąłem pyskiem, a moje oczy zaświeciły rzadkim błyskiem. Usiadłem naprzeciw niego.
-Jak tam zdrówko? Mam nadzieje, że wszystko w jak najlepszym porządeczku.-odwzajemniłem odziedziczony po nim uśmiech.

Poklepalem sie łapa po torsie- Zdrówko jak najlepsze na razie- rzekłem dumnie wypinając pierśc do przodu
-A twoje? wiesz mnie tak an prawde nie tak łatwo jest zalatwic.. a zdrowie mam bycze- dodałem lekko się śmiejąc

Zaśmiałem się również, oh, jak mi go brakowało.
-To się cieszę, że mam tak młodo czującego i zdrowego tatę.-poklepałem go po ramieniu.
-Dziękuje, u mnie też dobrze, ostatnio mam ciągle jakąś migrenę, ale to nic poważnego.-machnąłem ogonem i walnąłem go w tors.

-migrena? hmm.. na pewno przejdzie- Powiedziałem obserwując go uważnie.
-powiedz mi jak tam twoje sprawy stadne? gdzie doszedłeś w końcu?- Zapytałem go jednak mogłem sie domyślać odpowiedzi.

-Moje sprawy stadne? Hm. No dostałem wampira, podobno szykujemy jakąś wyprawę, ale jeszcze nic nie wiadomo. Zobaczymy, ale mam nadzieje, że jakoś się zgramy i coś z tego wyjdzie. Zresztą ze Steelem, dawno się nie widziałem, a więc tak pi razy drzwi wiem.-mówiłem spokojnie, wzrok miałem wbity w ciemną taflę wody, która co chwila pod wpływem płynących ryb drgała. W niej również obserwowałem odbijający się księżyc i po chwili zauważyłem w nim również dwoje psów. Prawie, że identyczni. Oczywiście jeden był dużo większy, masywniejszy, widać, że był starszy. Sierść miał ciemniejszą od tego młodego. Uśmiechnąłem się do odbicia.
-Popatrz.-wskazałem pazurem na odbicie.

-Cieszę się, że dajesz rade i że udało ci sie już jakś pozycje zdobyc- rzekłem i machnałem ogonem- Zresza jakby mogło być inaczej...- zaśmiałem sie pod nosem. Spojrzałem na nasze odbicia.
-Widać, że jestes mym synem- rzekłem wpatrując sie w odbicia- Moja w końcu krew- dodałem i poklepalem go łapa po polecach.

Nie odrywałem wzroku od odbicia.
-No nie mógłbyś się mnie wyprzeć, nie mógł byś.-zaśmiałem się, ale tak na prawdę, bo i nawet oczy mi się śmiały.
-Widać, że się postarałeś.-zrobiłem wtrzeszcz i popatrzałem na niego.

-Wykapany tatus- zaśmiałem sie patrząc na nasze odbicia
-No wiesz.. ten no.. byłem wprawiony- powiedziałem i pacnąłem go w łeb łapa-Tyle juz lat minęło..- dodałem i westchnąłem patrząc na niebo. miałem juz sporo lat i nawet sil tez nie mało.. no ale czas mej sławy minał.. Nie przejmowałem sie tym jednak, wiedziałem, że każdy w koncu odchodzi w cien.