Wielka rzeka

- Każdy kiedyś był, ja też tak myślałam. Tym bardziej, że na początku byłam w złym stadzie, ale to długa historia. - mruknęła zastanawiając się. - Ale szybko się zadomowisz. Za dużo tu pokręconych psów - tyknęła Xava łapą - którzy jak już się przyczepią, to się nie odczepią. xd Towarzystwo tak czy siak, będziesz miała zapewnione.

Uśmiechnęła się do suczki i spojrzała na odbicie księżyca w tafli wody. Jak ona to uwielbiała...

Wparadowałam nad Wielką Rzekę.
Uśmiechnęłam się promiennie, po czym przejechałam ogonem w powietrzu z głuchym świstem.
-Lunae. D: -Przywitałam się, po czym wyszczerzyłam w uśmiechu kiełki.
-Koka, jeżeli kiedyś już Wam się nie przedstawiałam.-Powiedziałam.

Weszłam wolnym krokiem. Nie byłam w humorze. Usiadłam gdzieś z boku i nawet nie zwróciłam uwagi na obecne psy. Położyłam pysk na łapach i przymrużyłam oczy. Miałam nadzieję, że nikt nie zakłóci mi spokoju.

Pokręcił pyskiem słysząc Rook, postanowił jednak nie odpowiadać. Zastrzygł uchem patrząc na Vixę, położył się na trawie.
-Czy Ty do czegoś pijesz? - wbił mroczne spojrzenie w Rookshę gdy wspomniała o pokręconych psach, i na dodatek trąciła go w tym momencie, ej! ;>

- Ja? - zdziwiła się niemalże szczerze. - Nie, skąd. ^__^" - spojrzała na przybyłych. - Veris.

Spojrzała z lekkim uśmiechem na Kokę.
Lunae.-powiedziała i powróciła do swojego poprzedniego zajęcia.

-Mnie nie nabierzesz. - posłał Jej obrażone spojrzenie, owinął ogon wokół swoich tylnich łap. ;>

Tak uważasz? Uśmiechnęła się do siebie w myślach.
- Wiesz, chyba się skuszę na tę jazdę. Zawsze chciałam się przejechać w czerwonym kartonie.. 8D

-Samochodzie. Nie. Kartonie. - bez przesady, w końcu to jego fura, a nie żaden karton. Za to miał prawo się obrazić, o!

Wszedł powoli, jego ogniste ślepia jakby straciły na blasku. Może i dorósł, ale wystające kości, wcale Mu piękna nie dodawały. On się jednak tym nie przejmował, spojrzał krótko na psy. Usiadł na uboczu.

Mlasnęłam cicho z dezaprobatą.
Pozwoliłam się bawić wiatrowi masywną sierścią.
Skierowałam pysk ku Borderce.
Nie zainteresowała mnie specjalnie - po prostu nie przepadałam za odizolowanymi psami.
Wbiłam wzrok w muchę, która mi ciągle dokuczała.

- Dobrze, chciałbym więc się przejechać Twoim ślicznym czerwonym ka... samochodem.
Z kartonu, dodała w myślach.

-Dobrze, niech Ci będzie. - zgodził się łaskawie, uśmiech wymalował mu się mimo woli na pysku. Pacnął ogonem Rook w bok. - Jak wróci z warsztatu to dam Ci kluczyki ..
Wstał z ziemi, otrzepał się z potencjalnego brudu i innych paskudztw.
-Na mnie czas, do zobaczenia, moja miła. - liznął Ją w nos, po czym oddalił się w swoją stronę.

/zt .

A już otwierała pysk, żeby powiedzieć, że jednak da się Go nabrać. Uh. I jej zwiał.
Spojrzała za nim, machnąwszy ogonem, po czym cicho westchnęła i wskoczyła na skałę. Usiadła, tak, jak siedziała tutaj, zanim pojawił się jej luby.

Spojrzałam na przybyłego psa.
Czy...
-Soul!-Rzuciłam mu się na szyję.
-Jej, dawno Cię nie widziałam.- Uśmiechnęłam się przymile.
-No, opowiadaj. Jak tam u Ciebie?-Zapytałam, uśmiechając się.

Podniosłam łeb. Spojrzałam na Soul'a. Przyglądałam mu się chwilę, po czym znów przymknęłam oczy i nuciłam pod nosem ulubioną piosenkę...

Spojrzała po psach. Widocznie znów nie była tu mile widziana.
Ym...To na razie.-rzuciła i wybiegła.

Zmarszczył nos i warknął głucho kiedy Koka się na niego rzuciła, normalnie pewnie by się zaśmiał, acz dzisiaj nie jest w humorze.
- Hej. - burknął, zmierzył ją bladym ogniem, który jakby powoli dogasał. Potrzebował ognia, ognia! Zróbcie ognisko, lub co kolwiek, bo się pies wykończy!

Zwęziła oczy, po czym zeszkoczyła ze skały i wydreptała.
/zt

Skrzywiłam się.
-Coś Ty taki... Nieswoi?-Zapytałam bez entuzjazmu.
-Nie marszcz się, złość piękności szkodzi.-Uśmiechnęłam się.
-Gdzie jest mój prawdziwy przyjaciel, Soul?- Usiadłam na przeciwko niego i skrzywiłam lekko 'głowę'.

- Stal się Cieniem.- odparł na jej pytanie o przyjacielu i uśmiechnął się krzywo.
- Mam złe dni, ot. - wzruszył barkami, patrzył na nią jak zwykle gorącym spojrzeniem, cofnął nieco uszy do tyłu.

-Postaram Cię przywrócić do normalnego stanu, ludziu mój.-Pacnęłam go ogonem w łapkę.
-Jak u Ciebie?-Zapytałam, wciąż siedząc naprzeciwko niego i przyglądając mu się z szczególną uwagą.

- Ludzi? - prychnął cicho, cofnął łeb do tyłu podnosząc go nieco do góry. Też wymyśliła.
- Nic, szukałem kogoś z SKP, ale nie widzę ich. - rozejrzał się krótko za krwistymi, jednak ni śladu po nich.

-Tak, ludziu. I nie prychaj, bo Ci tak zostanie.-Ponownie go pacnęłam.-Hm, wiesz co. ._. Ja jestem! -Uśmiechnęłam się blado.