Lazurowy Klif{Zakaz porywania}

Zaczęła jak najszybciej płynąć ku brzegowi, uważając na czyhające w nim niebezpieczeństwa oo' Gdy już się wgramoliła na brzeg, położyła się a raczej legła na ziemi. Zaczęła szybciej oddychać, wypluwając resztki wody z pyska. W końcu gdy się otrząsnęła, wstała i wytrzepała sierść. Przypominając sobie owe zajście, zaczęła nerwowo wypatrywać Cahira. Jednak bez skutku.

Płynął coraz głębiej, gnany wściekłością, ale i satysfakcją, że nareszcie może działać. Tajemnicza istota poruszała się w swoim żywiole znacznie szybciej, wkrótce zaczęła znikać mu z oczu. Warknął bezgłośnie, kiedy zorientował się, że nie ma już czym oddychać. Zatrzymał się i zaczął poruszać w kierunku, który wydawał się być górą.

Zaczęła wyczekiwać mimowolnie na brzegu. Płynąć? Nie płynąć? Myśli błędnie pływały po jej głowie. Przecież nie mogła płynąć, bo znowu to 'coś' by ją złapało. Mogła jedynie czekać.

Zaczął przebierać łapami silniej, ale miał wrażenie, jakby był zawieszony w miejscu. Zamknął oczy i rozluźnił mięśnie. Pamiętał, że ma szansę, niewielką, ale jakąkolwiek, że fale wyniosą go na powierzchnię. Zaklął cicho, mając nadzieję. Płuca piekły okrutnie, domagając się tlenu.

Czekała na brzegu, czekała. Nie wiedziała co mogłaby zrobić. Miała nadzieję, że ktoś teraz tu przyjdzie i pomoże Cahirowi. Zdezorientowana spojrzała przez bark. Nie ma. Nikogo. Zupełna pustka.

Poczuł grunt pod łapami. Wypłynął daleko, dużo dalej od miejsca, w którym wskoczył do wody. Wyczołgał się na brzeg, kaszląc głucho, po czym podniósł łeb i rozejrzał się. Daleko, na brzegu, ujrzał sylwetkę Em. Uśmiechnął się i położył na piasku, niesamowicie zmęczony.

Podbiegła do niego od razu. Spojrzała na niego spokojnie z przepraszającą miną.
- Cahir?

-Nic się nie stało - zaśmiał się cicho i spojrzał na nią zmartwiony - Nic ci nie jest? - spytał. - Moich przyjaciół zawsze spotykają takie kłopoty... chyba coś w tym jest.

- Tak, chyba coś w tym jest. - Powiedziała, a na jej pysku znow zagościł miły uśmiech. x3
- Czy stało ci się coś? - Spytała z wyraźną troską w głosie.

-To ja powinienem spytać - uśmiechnął się odrobinę i otrzepał z kropelek wody - Jeśli ta przyjaźń tak się zaczyna, to już boję się, jak się skończy - ziewnął szeroko.

- To będzie na pewno coś extra. - Powiedziała z uśmiechem i przysiadła koło niego.

-Tyaaaa - ziewnął ponownie i zwinął się w kłębek na piasku - Wybacz, ale... jestem potwornie zmęczony - zamknął oczy i po chwili zasnął.

- Muszę lecieć. Dziękuję przyjacielu. - Powiedziała. Ani się spostrzegła a on już spał. Nie mając nic więcej do pracy, wybiegła.
*Muszę lecieć. Say.*

Obudził się i przetarł łapą oczy. Przeciągnął leniwie i rozejrzał dokoła - ani żywej duszy. Spojrzał tęsknie w kierunku lądu, a myślami poszybował do jedynej osoby bliskiej jego sercu. Opuścił uszy po bokach głowy i zaskowyczał cicho. Miał świadomość, że nie zasługiwał na to wszystko. Oczy zalśniły mu dziwnym, chorobliwym blaskiem.

Wbiegła. Rozglądneła się do okoła. W dali zauważyła psa podbiegła do niego.

Spojrzał na nią spode łba. Usiadł na piasku, wciąż zapatrzony w dal.

Otworzył oczy i otrząsnął się. Zaczynał powoli rozumieć, układać sobie wszystko w głowie. Powoli też wracał do swojego dawnego stylu bycia. Tak było po prostu bezpieczniej.

Warknął cicho, zdenerwowany własną słabością i bezczynnością. Zaczął krążyć wzdłuż linii brzegu, wydeptując ścieżkę i pogłębiając ją coraz bardziej. Brakowało mu towarzystwa dawnych przyjaciół, tylko dzięki nim się zmienił. Zatrzymał się i usiadł powoli.

Otworzył oczy i parsknął z ironią. Nie spodziewał się, że kogoś ujrzy, tak to już bywa na tym świecie. Pozwolił sobie zaufać komuś, a teraz został sam. Po co było to wszystko? Wyszczerzył kły i zaśmiał się paskudnie.

Przyszedł czujnym krokiem ślepiem lustrując okolice.Zęby miał lekko zaciśnięte...był przygotowany na wszelki wypadek.I znowu ten pies.-pomyślał mrużąc oko.

Uniósł łeb i zmierzył psa wzrokiem. - Masz jakiś konkretny cel w przychodzeniu tutaj? Bo jak się już przekonałeś, dobrym kompanem do rozmowy ja nie jestem - rzucił zgorzkniale i położył głowę z powrotem na łapach.

-Po prostu przyszedłem tutaj gdyż to miejsce jest jednym z chłodniejszych.Masz coś przeciwko?-zapytał lustrując go lekko wyniosłym wzrokiem.

Przymknął oczy opanowując lekkie drżenie - Nie. Nie mam. - prychnął i spojrzał tęsknie w dal. - Tamto życie było prostsze - mruknął do siebie pod nosem.

-Chyba nie masz dziś dobrego humoru...-mruknął cicho i oddalił się od niego ruszając w kierunku klifu.

-Rzadko miewam. Taki już jestem - wstał i ustawił się pyskiem w stronę morza.