Rzeka. {Zakaz porywania}

Niedługo później sama suka udała się na spoczynek. Stare kruczysko drzemało na jej grzbiecie, uśpione monotonnym kołysaniem w rytm jej kroków. *nmj*

Wyłoniła się spoza kotary ciernistych krzewów, układając swoją szanowną kupę sierści gdzieś w okolicach chłodnej rzeki. Co prawda nienawidziła gromadzącego się tutaj robactwa, lecz w tym skwarze .. i z grubym futrem naprawdę nie dało się wytrzymać w innym miejscu. Ułożyła pysk na łapach i zaczęła sobie wachlować puszystym ogonem, obserwując czujnie otoczenie.

Div nienawidzil takiej pogody, bo w koncu natura go tak bardzo kochala, ze postanowila obdarowac go gesta sierscia. Mhm, cudownie, szkoda tylko ze natura zaponmiala o lecie i o upalach... Divek szedl powolnym krokiem, pociagajac lapami po ziemi nie z goraca, a z... hm, lenistwa? Nie chcialo mu sie podnosic wlasnych konczyn? Tya, dobra wymowka. Nie minelo dlugo zanim zauwazyc Tivole, w koncu taki z niej zielony pies ze az trudno ja od trawy odroznic. Tya, jasne... Zatrzymal sie bez slowa kilka metrow od niej i przekrecil glowe w bok, przygladajac sie jej tak.

Ogarnęło ją dziwne przeczucie. Żeby nie powiedzieć że kobieca .. hm ... sucza intuicja. Po prostu czuła na sobie czyiś wzrok. Powoli przekręciła więc pysk i ostrożnie zerknęła za siebie kątem oka. Jakaś, no nie wiem, fata morgana? Div? Co on tu robi? Przez kilka sekund zastanawiała się, jaką obrać taktykę. Ignorować, przepędzić, normalnie pogadać? Prychnęła cicho. Ta ostatnia opcja odpadała. Ułożyła się więc wygodniej, na powrót wbijając wzrok w rzekę. Jednak cały czas nasłuchiwała, każdy niemalże mięsień trwał w wysokiej gotowości do ruchu.

Delikatny usmiech powoli pojawil sie na pysku psa. Bawimy sie w "nie znam cie, wiec bede cie ignorowac", tak? Hah, na Diva to nie dziala! Glupi jest, no ale trudno, w koncu zaczal isc powolnym krokiem w strone suki, machajac leniwie ogonem na boki.
- Piekny dzien, nieprawdaz? - zagadnal. No tak, on tez sie pobawi, a co!

Przewróciła ślepiami, jakby żałując, że pomysł o odwiedzeniu rzeki w ogóle wpadł jej do głowy. Że też nie pomyślała o możliwości spotkania Diva. Chociaż w sumie jakie to było prawdopodobieństwo? Nie widziała go od .. hm, bardzo długiego czasu - Taa, niezwykle piękny - mruknęła, niezwykłym wysiłkiem powstrzymała się od wydania z siebie głuchego warkotu.

Usiadl zaledwie kilka krokow od Tivoli. Tak, bazpieczna odleglosc, poki co...
- Milo cie znowu widziec - usmiechnal sie szeroko, ukazujac swe ostre zabki - Prawie ze sie za toba stesknilem - glupie, glupie... No ale co mial zrobic? Wczesniej chcial naprawic to co bylo miedzy nimi, ich stracona przyjazn, no ale niestety z czasem i to sie zmienilo... Teraz narazal sie na atak suki i to w dodatku bez zadnego wiekszego powodu... Tak poprostu, kropka. Zmienil sie? No, moze troche...

Miała ogromną ochotę wypowiedzieć pewne słowo .. Jednak przeszkadzać mu w funkcjonowaniu, tak z rana ..? Należałoby poczekać do powiedzmy 20, co by umilić nocne czuwanie .. Przełknęła ślinę. Ciągle sobie powtarzała że tak trzeba, że tak właśnie musi być - Nasze spotkania dostarczały sporej rozrywki nam obu, więc się nie dziwię - spojrzała na niego, po czym rzuciła nieznaczne spojrzenie ziemi, która wyznaczała odległość pomiędzy nimi. Coś jak ostrzeżenie?

- Racja... - kiwnal pyskiem, po czym ziewnal sobie przeciagle - Jak tam zdrowie, Tiv? - zapytal z niby-to-super-przyjacielskim usmiechem na pysku. Prowokowal ja? Czy moze poprostu lubil sie tak bawic? A moze wolal rozmowe o czymkolwiek sie tylko dalo, zanim cos "ciekawszego" sie stanie? Oj, kto go tam wie?

- Lepiej powiedz jak Twoje .. coś czuję że przez najbliższy czas może Ci doskwierać - wymusiła lekki uśmiech, tym razem zaczynając szorować ogonem po piasku. W powietrze wzbił się delikatny tuman kurzu.

Usmiech powoli zniknal z jego pyska. Jak mogl o tym zapomniec? Oj, mozg chyba mu wypadl uchem jak ostatnio wode pil...
- Bedziesz kaleczyc wlasnego przyjaciela? - spytal, glosem przepelnionym ironia. Hah, wiedzial ze to zrobi i tak i tak, no ale jak juz pewnie wiekszosc widzow zauwazyla, Divus sie zmienil i postanowil zabawic sie w nowa gre pod tytulem "Zrob Divusiowi krzywde"

Wszedł.

Młoda suka weszła drobny krokiem na tereny rzek. Łeb trzymała dosyć
nisko, obrzucając tylko szybkimi spojrzeniami okolice. Łapy stawiała
twardo na ziemi i był to pewne siebie kroki. Na jej pysku widniał
nieokreślony grymas, ona zaś od czas do czasu mruczała coś do siebie.
Nie była dziś w najlepszym humorze, wszystko ją drażniło i wiele rzeczy jej nie pasowało. Bolała ją głowa już od tych przeklętych upałów, ileż może grzać to słońce. Przystanęła na chwilę i podniosła nieco wyżej głowę
- Lunae - powiedziała do obecnych, nie starała się na jakiś miły ton, co ją to obchodziło. Wyszło to nieco wymuszone, ale jakoś się tym nie przejęła.

Oczy miał zimne i nieprzyjazne niczym... o ironio, głęboka noc.
Widocznie darzył ją samą w sobie w naturze jako hojny dar losu,
Bo zbędnie nie eksponowałby takich odczuć w przygaszonych węglach.
Spojrzenie, na pozór zalane niemal w pełni spokojem,
Posłał w stronę Shade.
Może... Na pewno już kiedyś ją widział, lecz jakoś za bardzo się owym faktem nie przejął.
Usiadł na jednej z przybrzeżnych skał, wyciągając do przodu grube łapska.

Spojrzal na przybylych, choc malo sie nimi przejal. Na powitanie suki nawet nie zareagowal, jedynie ziewnal sobie glosno, po czym zastrzygl uchem. Buuu, zepsuli mu zabawe... No ale co tam, na kilka minut moze sie oderwac od Tivci i... No i wlasnie to zrobil, polozyl sie na trawie, wyciagajac lapy przed siebie i ukladajac na nich pysk.

Przyszła rytmicznym krokiem.Rozejrzała się po obecnych lecz w jej wzroku nie było większego zainteresowania owymi osobnikami.

Spojrzała przelotnie na Cormercala, stała nadal w tym miejscu, w którym się przed chwilą zatrzymała. Ruszyła się więc i położyła pod ogromnym dębem, który dawał dość przyjemny cień. Zwinęła ogon do siebie i przymrużyła lekko oczy, gdy oświetlana przez promienie słońca tafla wody błysnęła i niewielki snop światła uderzył ją w oczy. Hm uderzył, inaczej tego nazwać chyba nie można, przeklęła więc coś pod nosem i odwróciła łeb patrząc w inną stronę. Na jednym z drzew dostrzegła czarnego kruka, który trzepotał zawzięcie skrzydłami. Suka przyjrzała mu się krótką chwilę i rozpoznała w nim Nighta, swego towarzysza.

Wrócił, zaledwie po kilkunastu godzinach. Ano, lubił tu przebywać, jedno z jego bardziej lubianych miejsc.
Spojrzał na obecnych. No, widać, że nie będzie tutaj sam, tak jak wczoraj, z początku.
Kiwnął do wszystkich głową, o tak, z przyzwyczajenia. Przecież nikt go za to nie zje. A odrobina kultury jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Ułożył się pod jednym z drzew, pod tym, pod którym siedział poprzedniego dnia.

Na jego pysku wymalował się wyraz rozgoryczenia, który płomiennie zajął całe jego oblicze.
Opuścił łeb nieco znaczniej ku ziemi, ale nie przestawał obserwować obecnych.

Suka o kasztanowych oczach i różnobarwnym umaszczeniu pojawiła się nad rzeką nie wiadomo skąd. Spojrzała na obecne psy obojętnie, skinęła lekko pyskiem po czym ułożyła się przy rzece ..

Podniosła się spod drzewa leniwie i rozejrzała spod łba dookoła, robił się tłok, a ona nie miała na to najmniejszej ochoty. Spojrzała na drzewo, gdzie siedział Night, najwyraźniej też nieco rozdrażniony tymi upałami. Wolnym krokiem wyszła w bliżej nieokreślonym kierunku. Night zaś wzbił się w powietrze i pofrunął za suką. *nmjt*

* lecę bye *

Odskinął przybyłej łbem.
Następnie popatrzał po obecnych, bez większego celu. Nudziło mu się,
więc musiał się czymś zająć. Wzrok zatrzymał na huskym, psie, który był
tu wcześniej. O tak, bez większego powodu zaczął go obserwować.

Nie mówiąc, że owa cudowna cisza nie wprawiała go w błogi nastrój,
Ale strasznie irytowało go, ba, śmieszyło to, iż nawet dotychczas
biegające z wywieszonym jęzorem psy Deszczu trzymały go teraz za
zębami.
Zaparł się jeszcze znaczniej łapami o ziemię.

Ziewnął szeroko. A i owszem, nie umiał zachować się przy innych.
Znudzony, zaczął wpatrywać się w niebo. Chociaż tam się coś dzieje. A to ptak przefrunie, albo chmura się przesunie, smagana wiatrem.