Rzeka. {Zakaz porywania}

-A jak byśmy mogły latać, to kilka metrów wyżej frunęłoby stado gołębi z biegunką. Bywa - podsumowała sentencjonalnie - Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Byle nie usiłowało nas zabić za wszelką cenę...

Wiesz, może zaraz wyskoczy zza drzewa jakiś tygrys albo coś i będzie chciał nas pożreć.-zaśmiała się.

Rozejrzała się nerwowo i odetchnęła z ulgą - To chyba nam nie grozi, prawda? - położyła się na trawie, wcześniej sprawdziwszy bacznie teren.

Wyszła z wody i usiadła koło niej.
Może tygrys nie, ale niedźwiedź na pewno.-powiedziała uspokajającym tonem i próbowała zachować poważną minę.

-Albo te... psu mutanty, o których opowiadał mi Tante - zaśmiała się ciszej, niż można się było spodziewać - Nie wywołujmy wilka z lasu... chociaż to byłby najmniejszy problem - uśmiechnęła się i zadrżała lekko - Wieczorem robi się tu chłodno. A i pewnie komarów nie brakuje.

Mi to jest w sam raz.-powiedziała i popatrzyła na jej krótką sierść.
Widziałam jedną, z tych mutantów.-powiedziała po chwili.

-Naprawdę? - jej oczy rozszerzyły się nieco - Myślałam, że to tylko głupia plotka... Opowiedz więcej - zrobiła słodką minkę - Proszę...

Spotkałam ją tutaj, nad rzeką. Przekomarzałam się z moim partnerem, kiedy weszła suczka rasy saluki. Była dużo wyższa niż powinien być pies tej rasy. No i miała niebieskie pasy, pasy sierści. Wzrok miała taki zimny a głos bardzo cierpki i aż się go słuchać nie dało.-powiedziała, co trochę się zastanawiając.

-To musiało być dziwne i pewnie nieco straszne przeżycie - powiedziała cicho i wzdrygnęła się - Mam nadzieję, że nigdy żadnego z nich nie spotkam... Zresztą koniec z tym, słońce zachodzi, to nie jest dobra pora na takie opowieści... lepszy jest środek nocy - zerknęła na Solar - Masz dwukolorowe oczy, czy mi się tylko wydaje? - zagadnęła.

Tak.-przytaknęła.-Wiem, dziwna jestem.

-Aj tam, od razu dziwna... Po prostu oryginalna, inna. A to duża zaleta - uśmiechnęła się.

Uśmiechnęła się.
Niektórzy traktują to jak wadę.-powiedziała.

-Chyba nie znam nikogo, kto by tak uważał - rzuciła pogodnie - Nie to co moje zwyczajne brązowe gały - przetarła łapą oko i kłapnęła zębami na komara - Co jak co, ale insektów, roślin wodnych i głazów mam na dzisiaj dość.

Tym bardziej mrówek.-powiedziała z wyszczerzem.

-Zapomniałabym o ślimakach - dodała zjadliwie - A mam przeczucie, że ta lista będzie coooraz dłuższa - ziewnęła szeroko.

Jutro z pewnością powiększy się o gryzonie, większe ssaki i ogień.-zaśmiała się.

-Trzęsienie ziemi, szarańczę i pleśń... - zaczęła wyliczać na palcach - Naprawdę bym się nie zdziwiła. Ale... po pechowym dniu powinien nastąpić ten szczęśliwy. Więc... jutro będzie po prostu nuuudno.

-Veris - zerknęła na przybysza przyjaźnie.

Podszedł do suczek - Jazz - przedstawił się Avie

Jazzuś.-krzyknęła i skoczyła na niego. Liznęła go w polik oo''

Zeszła z niego.
Dzisiaj mam pechowy dzień.-powiedziała mrużąc oczy.

Nie wiem. Wczoraj dostałam kilkoma szyszkami w łeb. Dzisiaj owinęłam se łapy glonami, zostałam obleziona przez mrówki u już chyba nic..ciekawe co będzie jutro...-powiedziała.