Wyprawa - Smok Mnementh - jutro cz. dalsza, godzina 17

Biegł za resztą psów, starając się opanować swój strach.

Biegł czym prędzej.Nie czuł strachu bo nie raz był w podobnej sytuacji.

Złapał Aragorna za kark i pobiegł czym prędzej w gęste krzaki otoczone kłującymi jeżynami i pokrzywami.

Przygryzła wargę widząc krwawiącą łapę Aragorna. Skoczyła za nimi do krzaków.
Nic Ci nie jest?-spytała, patrząc na Aragorna.
Ale żeście sobie krzaki wybrali.-skrzywiła się, próbując uniknąć pokrzyw i kolców.

Biegł przed siebie, nie zważając na nic - na psy, na ludzi, na kule... chciał po prostu się stąd wydostać, żywy albo martwy. Obrażnia na całym ciele właśnie teraz dały o sobie znać, co znacznie pogarszało sytuacje.

Kątem oka odwracałem się, aby spojrzeć na sytuację, która działa się z tyłu. Warknąłem lekko wkurzony. Postanowiłem zmylić trop ludzi. Skręciłem biegiem gdzieś w las, tak aby mnie zobaczyli zacząłem głośno wyć, jakbym cierpiał. Zrobiłem parę rundek po lesie, kręcąc się w około i wybiegłem niezauważalnie z krzaków.
-Ruszać się. Każdy bierze ile się da i uciekamy.-szepnąłem do każdego z towarzyszów.

-nic
Odparł Solar.
-jakoś sobie poradzę, idźcie po jedzenie, spróbuję biec
Wstał powoli i spoglądał to na Tana, to na Solar.

skoczył ku domowi w którym była biesiada...
Wskoczył tam i próbował zagryźć ludzi by w tym czasie reszta ukradła jedzenie....

-Sam nie dasz im wszystkim rady-mruknął do dobermana.
-Niech cie zabiją,ja ratować cie będę.A ty Aragorn lepiej tu zostań,jesteś ranny co za tym idzie jesteś łatwiejszym celem dla ludzi.Biegne po jedzenie.Tante ruszył zwinnym susem.Pobiegł w kierunku ludzkiej biesiady.Sunął gdzieś po obrzeżach po czym przeleciał pod stołem.Wskoczył na niego i porwał wielki pieczony udziec.Zniknął w krzakach.

I on sam wdarł się do wnętrza budynku, w którym znajdowali się ludzie.
Błędne spojrzenie uderzało po obcych dla oczu dobermana przedmiotach.
Przystanął.

Kiwnęła tylko łbem i pobiegła do osady ludzi.
Nie wahając się ani chwili wskoczyła na stół i zaczęła oglądać to, co
się na nim znajdowało. W oczy wpadła jej spory, upieczony kurczak.
Złapała go w zęby i zeskoczywszy ze stołu przebiegła niezauważona do
krzaków gdzie znajdował się Aragorn. Położyła na ziemi swoją zdobycz.
Przydałoby się jeszcze coś do picia...-powiedziała i skuliła jedno ucho, patrząc to na plac, to na Aragorna.

//pomyliłam konta, sorry T.T

Biegła najszybciej jak bogła.Gdy zobaczyła strzał westchnęła.

/wasza akcja z porwaniem jedzenia jest anulowana; to było ognisko. pozostało tam paru ludzi.

/to może jakaś wskazuwka Joyu? :P

Po cichu zacząłem skradać się coraz bliżej ogniska, chowając się wgęstej trawie i będąc za jakimś drewnianym czymś, wyglądało na szałas. Nasłuchiwałem się zachowania ludzi i obserwowałem ich. Zauważyłem leżące za chwilę obok nich pożywienie. Mój rozum zaczął trzeźwo myśleć nad planem.

Jęknęła cicho, lawirując pomiędzy leżącymi psami, krzewami, gałęziami, by po chwili zaszyć się w krzakach sąsiadujących z ogniskiem. Jeżeli znajdowało się tam jedzenie (?) trzeba było je jak najszybciej wykraść, póki panował chaos.

Kulejąc zakradłsię do reszty psów(?). Próbował zachować ciszę, i nie zwracać uwagi ludzi.

Podbiegła do reszty cicho.Podeszła do krzaków obok ogniska.Łapą próbowała wziąść jedzenie.

Miękko stąpając po ziemi i omijając wszelkie niezbyt sprzyjające mu elementy podłoża,
Zakradł się powolnym krokiem za jednego z najbardziej rosłych ludzi.
Obniżył się ku ziemi i zasadził na niego od tyłu, ostrza łap wdzierając w jego barki.
Wyciągnął szyję do przodu, by móc ze swobodą wbić zabójcze kły w jego szyję.

Mruknął coś cicho pod nosem. Schował się w krzakach, niedaleko ogniska. Po chwili rzucił jakiś kamień, by odwrócić uwagę pozostałych ludzi. Następnie - czy się to udało czy nie - wyskoczył z krzaków i ukradł jakiś kawał mięsa. Starał się robić to na tyle szybko i zwinnie, ale by człekokształtni go nie złapali.

Korzystając z okazji, jaką dał Bloy. Po cicho, lecz zwinnie i szybko zakradłem się na drugą, stronę, bliżej żarcia. Biegnąc złapałem w pysk spory kawał mięsa, a na plecy zarzuciłem jakieś owoce. Schowałem się znowusz za jakimś głazem,czy krzakami.

Rzucił w ognisko szyszkę i zaczął uciekać...

Spojrzał na jedzenie. Nie pobiegnie zbyt szybko. W końcu jest ranny. Będzie musiał skorzystać z techniki innej niż u Bloy'a, Rudolfa i Rokity.

Wzięła duży kawał mięsa w pysk.Schowała się znów w krzaki.