Rzeka. {Zakaz porywania}

On nie miał jednak zamiaru wyłapywać jej jakże nudnego oblicza z fali szarych piesków.
Zajął się obserwacją tej, którą dzisiaj obrał sobie jako cel.
W jego wnętrzu przez chwilę przewalał się irytujący wydźwięk.

Dalej patrzyła na dobermana.I co?Zaatakuje ją bo krzywo na niego spojrzała?Zresztą tak samo jak on na nią więc vice versa.Śmieszne...Machnęła spokojnie ogonem,dopiero teraz spostrzegła białą sunię siedzącą za drzewem.

Podszedł do wątrobianej flatki, krokiem spokojnym, w ogóle cały emanował opanowaniem i spokojem.
Usiadł przy niej, bez słowa, podążając za jej wzrokiem, po chwili skierował go na nią.
- Bardzo ciekawe widowisko, nie sądzisz? - spytał miękko; ton miał przyjemny, dźwięczny.

Ponownie ziewnęła i wzrok obróciła. Usiadła i dalej się w niego gapiła, bez większego zainteresowania.

Witaj.
* Wyrzekł jedno, jakże bezcenne w jego przypadku, słowo.
Na przekór wszystkiemu, jego oblicze zostało wykrzywione przez uśmiech.
Enigmatyczny, jeśli chodzi o jego charakter...
Należał do tych, które trudno zidentyfikować, czy kpina, a może radość ze spotkania? *

Spojrzała spode łba na dobermana. Warknęła głucho, mimowolnie. Na wszelki wypadek napięła mięśnie i zjeżyła sierść.
Pies zdecydowanie jej się nie podobał.

Przekręciła tylko łeb.
-Widowisko?-spojrzała na V.Jakie tam widowisko-uśmiechnęła się do niego.

Zaśmiała się.
Pierwsze słyszę, żebyś się ze mną witał.-prychnęła dość rozbawiona.

Wzdrygnęła się, słysząc powitanie dobermana. Uchyliła lekko powieku i spojrzała na psa, jednak niemal natychmiast je zamknęła. Czy to o nim opowiadała Solar? Czy to on ją torturował?
Wolała o tym nie myśleć. Wstała i oddaliła się bezszelestnie.

nmjt

- Sarkazm. - obnażył kły w uśmiechu, szczerym, pięknym jak na bulla, który jak się uśmiechał, to pełną gębą.

- Do zobaczenia. - rzucił na odchodne i już po chwili pomknął ku zaroślom, zanikając w nich.
Bez słowa wyjaśnienia.

{ idę po mamę z psami, bo jest u przyjaciółki. cya. ; * }

Już miała zadać bullowi jakieś pytanie gdy ten zniknął.Co to dzień niespodziewanego znikania?-zapytała samą siebie w myślach.Zastrzygła uchem.

{bye}

A czyż to do Ciebie owe powitanie kierowałem?
* Z ironią wyrzekł nie dość cięte słowa, kierując pysk na Solar.
Na jego pysku nader wszystko gościła kpina. *

Zaśmiała się gorzko.
A jesteś aż tak głupi aby mówić do drzewa?-spytała.

Wpadła nad rzekę jak torpeda, w ostatniej chwili hamując przed jej brzegiem. Machnęła wesoło ogonem i rozejrzała się po psach. Jej wzrok spoczął na białej suni śmierdzącej jej stadem.
- Lunae! - wyszczerzyła się.

Tja,teraz dowala się do innej-mruknęła.Nudzi się biedakowi.Cóż chyba czas stąd spadać,wstała i przeciągnęła się porządnie.

Pacnęła czekoladową suczkę ogonem.
- Stare kości, co?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Może mały masażyk tajski?

Odeszła od Cormercala z uniesionym łbem i podeszła do Vesper.
Lunae.-powiedziała z wyszczerzemi i posadziła koło niej swoje cztery litery. Ziewnęła.

//zw

Nie opieram się na stylu życia istot zachowujących w swym umyśle dość idiotyzmu,
By powszechnym jego objawianiem wzbudzać zainteresowanie.
* I tu poczynił wymowne skinienie pyska w jej kierunku.
Cóż miało znaczyć? Niechaj pozostanie to niezbyt udaną zagadką.
Wyprostował cielsko po kilku sekundach i badawczym spojrzeniem prześlizgnął się po otoczeniu. *

- Vesper - przedstawiła się i pacnęła ją łapą w bok.
- A ty?
Odwróciła się na moment i wytknęła plecom dobermana język.
- No, teraz mogę rozmawiać w poczuciu spełnionego obowiązku.
Kolejny wyszczerz.

-Stare?Bez przesady,stara jeszcze nie jestem?Myślę,że obejdzie się bez masażu.-uśmiechnęła się delikatnie ignorując już dobermana.Lysis-który to już raz się przedstawiała...
Spojrzała na białą sunię.Kolejna ranna?

- Vesper - znów się przedstawiła, tym razem flatce.
- Wyglądasz tak staro, jak ja, a tylko spójrz na moje zmarszczki!
Zaczęła nucić coś szybkiego pod nosem.

-Pozory mylą bo mam całe 3 lata.-odparła do niej.Cóż,i tak będzie się niebawem zbierać...

Pokręcił pyskiem nieco rozśmieszony całym faktem jej pozornego jadu w umyśle.
Spiął mięśnie, by potem je rozluźnić.
Przygotowywał się w końcu do długiego marszu...
Wyszedł.

Solar.-przedstawiła się i wyszczerzyła.
Ja tu żadnych zmarszczek nie widzę.-powiedziała i ogonem ją pacnęła.