Rzeka. {Zakaz porywania}

Przybiegła nad rzekę, robiąc równie dużo hałasu, co stado słoni. Dała susa do wody i dopadła Solar. Poczochrała ją po łbie.
- Cześć, tu ciocia Vee - wyszczerzyła się.
Zrównała się z Oscarem.
- Hej.

Spojrzała na niego dziwnie.
- Aż tak cię przestraszyłam? - zaśmiała się.
- Dobra, już chowam swoją parszywą mordę.
I mówiąc to, zanurkowała.

Ey no aaaa.-zaczęła się drzeć próbując się wyrwać Vesper.
To niesprawiedliwe będę wyglądała jak Ufoooo.-zaczęła machać jak wariatka łapami.

Wynurzyła się i spojrzała na wybryki przybyłej.Skrzywiła łeb i zrobiła kwaśną minę.Parsknęła ironicznym śmiechem

Wynurzyła się.
- A nim nie jesteś? - jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
- Hm.. No fakt, pomyłka. Nie widzę zielonego.
Nadal z wyszczerzem na pysku zaczęła kręcić w wodzie piruety.
Spojrzała na dożycę i zaśmiała się.
- Bo ci tak zostanie!
Pacnęła ogonem w wodę, ochlapując nią sukę.

Skrzywiła twarz.Z trudem usiadła w wodzie, ale usiadła.Ziewnęła patrząc na wybryki " dzieciaków"

Wytknęła dożycy język. Ostatnio było to jej ulubione zajęcie względem złych psów. Podpłynęła do brzegu, nie zapominając o 'przypadkowym' potrąceniu suki i wyszła na suchy ląd. Otrzepała się, rozpryskując dookoła wodę.
- No, to prysznic zaliczony - mruknęła pod nosem.
Pomachała psom na pożegnanie, szczególnie długo patrząc w stronę białej i wyszła, śpiewając coś pod nosem.

Warknęła. Nienawidziła takich rozbawionych kundli.Prychnęła pod nosem.

A Ty gdzie?!-krzyknęła za Vasper i usiadła na brzegu.

Napiła się wody z rzeki.Zanurkowała i zaczęła płynąć pod wodą.Wynurzyła się.Wyszła na brzeg, po czym otrzepała swoje białe futro.Woda leciała wszędzie ochlapując też inne psy

Pies ciężkim krokiem wszedł na tereny polany. Omiótł wszystkie psy pustym spojrzeniem bez wyrazu.
- Ave. - wychrupiał krótkie powitanie.
Westchnął ciężko pod nosem, blizny były coraz bardzie widoczne na jego ciele, skierował się do cienia i usiadł.

Spuściła łeb przed przywódcą.
-Ave-Powiedziała z szacunkiem.
Biała lwica.Położyła się znów na brzegu patrząc na przybyłego psa.
Rokita położyła łeb na łapach.Pazurami drapała o ziemię.

Szkarłatne oczy utkwił w białej adeptce. Już niedługo nie będzie ich przywódcą, czy nadal szacunek będzie mieć w śród nich? Wątpił w to, teraz jest inne pokolenie, nikt nie pamięta co naprawdę zrobił dla tego stada ile poświecił, nawet nie pamiętają, pewnie kto był pierwszym przywódcą. Zacisnął kły.
- Opanuj się. - nakazał sobie w myślach, odetchnął cicho.
Starość Mu nie służy, powinien już dawno leżeć w grobie, ale co począć jeśli bramy piekieł są dla niego zamknięte, musi się tułać po tym świecie.

Wszedł, rozejrzał się po psach. Skinął głową do Solar i usiadł gdzieś przy wodzie.

Rozciągnęła się.Myślała w tej chwili co osiągnie będąc w tym stadzie.Pewnie będzie się wspinać na górę.Choć może też zostać przywódcą.
Biała lwica zamoczyła mokre łapy w wodzie.
Czerwony jęzor wywaliła na wierzch.

Szurnął czarnym jak smołą ogonem po trawie, co będzie tak siedzieć i gapić się w przestrzeń. Już Mu się to dawno znudziło, zresztą zaczyna już Mu odbijać przez to. Podniósł się i swe kroki skierował Ku Rokicie, aby po chwili usiąść obok.
- I jak tam? - spytał cichym, acz równie donośnym tonem głosu.
Przyglądał się jej przez chwilę, aby odwrócił wzrok na taflę wody. Gdyby to było lustro, pewnie już dawno by pękło pod wpływem jego wyglądu.

- A nic, dołączyłam do stada i tyle-Powiedziała równie cicho.Parszywy łeb odwróciła w stronę przywódcy.Spojrzała mu prosto w ślepia.

Spojrzał w wodę, przyglądając się jej, a później w dal. Nie szukał niczego, po prostu patrzał. Po tylu bezsensownych tułaczkach lubiał sobie odpocząć w cieniu.

- Tyle ta? W zasadzie to tu się już nic nie dzieje. - powiedział jakby z tęsknotą w głowie.
Podniósł wzrok na niebo i westchnął cicho.

-Już?-Powtórzyła słowo psa
-Tu się w ogóle coś kiedyś działo?-Dodała z zaskoczeniem.

W oddali słyszał głosy psów, jednak nie podobały mu się one i wcale nie chciał ich słuchać. Wolał dalej obserwować przyrodę. Przez tyle miesięcy nie doceniał jej piękna. Niesłusznie.