Rzeka. {Zakaz porywania}

Przybiegł nad rzekę i legł na jej brzegu zdyszany. O tej porze robiło się gorąco i duszno - ale nie tutaj. Nie rozejrzawszy się wcześniej dokoła, zanurzył pysk w wodzie i począł łapczywie pić.

Gdzie uciekasz.-krzyknęła biegnąc na Cahira. Wyrzuciła gdzieś patyk i skoczyła na niego, wpadając razem z nim do wody. Cała akcja oczywiście przebiegała z wielkim bananem na pysku...jak mogło być inaczej?

Wynurzył się spod wody i wyciągnął z niej również Solar -Jak możesz być tak lekkomyślna? - warknął na nią, w myślach zaś, na siebie - że kiedyś, być może, nie będzie w stanie jej ochronić. Choć wieczór był ciepły, mimowolnie zadrżał na tę myśl.

Ja nie jestem lekkomyślna. Ja tylko żyję chwilą i tak zostanie po kres mojego życia.-powiedziała z wyszczerzem, nawet nie przejmując się tonem psa. Od skinęła Chels i ponownie wskoczyła do wody. Zanurzyła się do niej na chwilę i usiadła na płyciźnie. Zaczęła wpatrywać się w księżyc jak zaczarowana a jej ogon obijał się o ziemię w zawrotnym tempie.

-W takim wypadku ten kres nadejdzie całkiem szybko - powiedział cicho, ale jego niski głos i tak odbił się echem od ścian rzecznej dolinki. Zerknął na Chels i już miał coś powiedzieć, lecz jego spojrzenie ześlizgnęło się na całkiem duże już szczeniaki. W każdym z nich widział tylko piętno ojca. Odwrócił szybko wzrok.

Skuliła uszy po czym za szczeniakami spojrzała najwyraźniej czas na nie był już i tak dorosłe były więc własną drogę wybrały . Łeb na łapach położyła i ślepia przymknęła od tak .

/Kurna sory zapędziłam się no

Westchnął cicho i podszedł do Chels. Trącił ją pyskiem, nie mówiąc nic, i usiadł obok, zapatrzony gdzieś w przestrzeń.
-Miło cię znowu widzieć - rzucił po chwili dziwnym, wypranym z emocji tonem.

Spojrzał w jej oczy z bólem, ale i uczuciem, jakby bojąc się ją skrzywdzić, po czym skinął głową - Trochę się zmieniło. - otarł łapą pysk, przedłużając chwilę milczenia - A u ciebie? - jego ton zobojętniał, bał się bowiem usłyszeć odpowiedź.

Wskoczyła na jakiś kamień i położyła się na nim. Przednie łapy swobodnie zawisły w powietrzu a ta położyła na nich łeb. Ziewnęła przeciągle i zamknęła oczy wygrzewając się w porannym słońcu.

Przetrawił w myślach jej pytanie i zastanawiał się dość długo - Zmieniłem się. Trochę. I nie uważam, żeby... - przerwał i wstał, spoglądając wciąż przed siebie - Nic nie jest już tak proste, o ile dobrze mnie rozumiesz. - nie potrafił wyjaśnić, co jeszcze bardziej go rozwścieczyło.

Spojrzał na nią lekko zdziwiony - Nie wiem, czy będę umiał żyć tak, jak niegdyś. Gdy się poznaliśmy. - mruknął cicho - Ostatnio to wszystko, co chciałem zostawić za sobą, wraca. Nie chcę cię narażać. - zacisnął zęby i spuścił wzrok.

-Jaśniej? - zastanowił się przez chwilę - Jestem niebezpieczny, i to bardzo - spojrzał na nią i położył uszy po sobie - Ostatnio to... daje o sobie znać. Tracę nad sobą panowanie coraz częściej. - trącił ją pyskiem - Chcę żebyś była szczęśliwa, nie martwa - dodał cicho.

Pokręcił głową - Do czasu. Ale... to twój wybór. Uważam, że nie masz racji. - uśmiechnął się jednak lekko kątem warg - Czy coś między nami się zmieniło? - dodał po chwili.

Pokręcił głową i spuścił ją, ukrywając uśmiech - Nie powiem, że mnie to smuci... chociaż nadal uważam to za lekkomyślność... - zerknął na nią, obserwując jej reakcję - Hmm...

Przyszła stawiając kroki niesłyszalnie.Od razu dostrzegła dwa psy.Nie znała ich,raczej....
Dawno jej tu nie było i dawno nie widziała...Oskara.

Westchnęła cicho i przeciągnęła się. Zeskoczyła z kamienia i kilkoma łapczywymi łykami napiła się wody. Usiadła na brzegu rzeki mącąc wodę łapą.