Wielka rzeka

Niech wróci tam skąd się wziął i niech więcej nie pokazuję swej przeklętej gęby. Przynajmniej ona nie chce go już więcej widzieć. Kolejny raz pociągnęła nieco mocniej, wciąż cofając się w stronę wody. Zaraz sprawa się zakończy.

Uchyliłem się przed feniksami i z zainteresowaniem i trochę może z rozbawieniem zacząłem obserwować poczynania Steele.

Przedarła się przez gąszcz traw i krzewów. Spojrzała na zaistniałą sytuację i zmarszczyła nos.

- Pomogę ! - biegnę w stronę rodziców z jęzorem na wierzchu

Szarpnął mocno i wrzucił feniksa do wody, prychnął i uśmiechnął się szaleńczo ukazując rzędy idealnych kłów.



Małe feniksy, nie dawały za wygraną, uderzyły w Izumi jak i Silvera, robiąc im małe rany. Dorosły Feniks, nie miał już sił, poddał się psom i wpadł do wody, gasząc powoli umierał, zanurzając się.

Usiadła z wrażenia z dość niemądrym wyrazem na pysku o_O

Odetchnęła cicho, oglądając się teraz od łap po czubek nosa. Małe feniksy całkowicie zignorowała, miała już dość tych ognistych potaszysk. Podniosła spojrzenie szkarłatnego ślepia na konającego feniksa.

Podbiegam i gryzę to coś w wodzie jak najlepiej umiem.

Odwrócił się i odszedł zostawiając feniksa w spokoju, zerknął na Joy, uśmiechnął się do niej lekko. Podszedł do cienie i usiadł.


Feniks utonął a wraz z nim zniknęły wszystkie inne feniksy. Na tereny zaczął spadać ulewny deszcz.

Potrzepała łbem i uśmiechnęła się kątem pyska do Steela. Machnęła końcówką ogona.

- hahahah - usiadłem - kły mnie bolą - podbiegłem i położyłem się obok ojca

Zadarła pysk ku górze i skrzywiła się, wyraźnie opadem deszczu niezadowolona. Skierowała swe kroki w stronę drzewa, spod którego musiała się ruszyć. Przysiadła, zamykając oko. Może wreszcie uda jej się mieć dostateczną ilość spokoju.

Krótko na Paz spojrzał, zawsze muszą na siebie wpadać. Zaśmiał się w myślach, wyprostował się, na syna uwagi nie zwracał.

Wchodzę.
Rozglądam się i patrzę na deszcz. Z miną pt. 'Oo'
Skinęłam pyskiem do wszystkich psów. I podeszłam do Pazur.

Warknąłem z bólu cicho. Walnąłem łapą feniksa i złapałem za skrzydła. Podeszłem do rzeki i wrzuciłem go tam.

O! Teraz mogła przynajmniej na coś ponarzekać. Co za objawienie, acz trochę bolesne trzeba było przyznać. Odetchnęła cicho, zastanawiając się jak ona musi teraz komicznie wyglądać. Choć to wyglądu szczura to jej jeszcze trochę brakuję. Uchyliła lekko powiekę by spojrzeć na Carmen.

Wyszła.

Popatrzyłam na Paź. Moja twarz wygięła się w uśmiechu, który miał się zaraz przerodzić w śmiech.
- Co tu się stało?

Uderzył ogonem o ziemię, wzrokiem powędrował po wszystkich.
- Co u ciebie, Joy? - zagadną do niej, wyszczerzył kiełki lekko. Czarnym pyskiem skinął do Carmen.

- Jej tu nie ma ojcze - powiedziałem cicho . . .

- Zauważyłem. - mruknął, przeciągnął się i mlasnął krótko. Legł na ziemi z lekkim hukiem.

- Zostałam z grillowana przez Feniksa.
Odparła cierpko, wykrzywiając wargi w uśmiechu. Poparzenia trochę uniemożliwiały jej mowę, ale przecież gestykulować nie będzie. Teraz już miała nawet pewność, że wyglądała na prawdę komicznie, czego raczej nie chciała. Z wyrzutem posłała spojrzenie szkarłatnego ślepia w stronę Steel'a. A mówiła, że to ona najczęściej się pakuję w kłopoty. Tak, bo to on musi je zazwyczaj sprowadzać.

Pochwycił spojrzenie Paz, zamrugał swoimi niewinnie. No przecież to nie jego wina, że jakieś szalone ptaszysko się pojawiło, wyszczerzył się do niej złośliwie.

- Szczurek.
I przyszedł nagły wybuch śmiechu.
Po chwili się uspokoiłam. Przytuliłam się do niej.
- Wyglądasz, jakbyś trafiła pod zły adres do fryzjera i na dodatek jakby Cię przypalił suszarką. - zaśmiałam się znów, machnęłam ogonem i wyszczerzyłam kiełki w lekko ironicznym uśmieszku. x3

Spojrzałem na Carmi.
-Morte-skinąłem do niej pyskiem.