Wielka rzeka

- To jego wina!
Wskazała łapą w stronę Steela. Ona nie da się nabrać na tą jego niewinność, o nie, nie, nie... Nie z nią takie numery! Dziwne, że jak nie raczył się zjawić, to jakość, żadne feniksy nie raczyły ich atakować.

-na nic ci nie pomogę twe niewinne miny Steele.-usmiechnąłem sie lekko złośliwie i spojrzałem na Pazur.

Zaśmiał się pod nosem, podparł pysk na łapie. Nie jego wina, że przyciąga kłopoty w które najczęściej ona się pakuje. Przeniósł wzrok na Sulver'a.
- A ty co? Taki jej znawca? - oblizał poparzony pysk.

-być może... - mruknałem.- słucham tego co inni mówią...

- Ja adwokata nie potrzebuję.
Mruknęła, nie odwracając spojrzenia od Steela. Przekrzywiła lekko głowę na bok, zastanawiając się co następnym razem ich spotka. Najazd wilkołaków? A może zaatakuję ich chmara wampirów? I miej tu spokojne życie.

- a czy ktoś tu wspominał o adwokacie?-przechliłem głowę w bok przypatrując sie Steele.-ale jak widac przy tobie Steele życie nie będzie spokojne.

- I dobrze, przynajmniej będzie ciekawie - odpowiedział na słowa Silvera z entuzjazmem

Słysząc słowa szczeniaka uśmiechnąłem się.-też mi sie to podoba.

- Ty się nie masz o co martwić. - powiedział do Silvera, wywrócił nieco ślepiami. Spojrzał ponownie na Paz, jakby czytał w jej myślach.
- Sprowadzę specjalnie dla Ciebie twojego ukochanego kundla wojskowego. - wyszczerzył się wrednie, oj tedy byłaby zabawa.

Szczerze się i przypatruję każdemu - Oj ciekawie - powtórzyłem

Spojrzałam na Silver'a.
- Carmen. - przedstawiłam się.
- Steele. Znowu nas wpakujesz w jakieś Drein'owate demony, czy coś podobnego. W ogóle, skąd wytrzasnąłeś te feniksy, bo nie rozumiem?
Wiedziałam, że zbyt dużo się tu dzieje, dlatego lubiłam tu przebywać.

- Tajemnica zawodowa, kochaniutka. - powiedział do Carm z zawadiackim uśmiechem.

- nie martwię się, ja tylko stwierdzam fakty - powiedziałem do Steele. - ale skoro tak uważasz to tak niech będzie.

Gdyby mogła być bladsza niż jest, to właśnie w tym momencie by taka była. Że co..? Że on ma na myśli...? Zaraz mu się odechce takich chorych pomysłów.
- A tylko spróbuj mi tu sprowadzić tego kundla, a poproszę by zabrał jeszcze Rizę!
Ot, pewnie i tak nie przyszedł by sam. Zawsze musi się plątać gdzieś z tą że osobą.

Przypatruję się obrażeniom Paz po wydarzeniu z feniksem,
- Tak przy okazji o co chodzi z tymi demonami ? - pyta

-Silver-uśmiechnąłem się do Carmen. -eee... jeśli można wiedzieć... O czym wy mówicie?-machnąłem ogonem.

- Ajć, no wiesz. To chwyt poniżej pasa, wspominając ją. - skrzywił się lekko, na samą myśl o niej, aż ciarki przechodzą po plecach. Przeciągnął się, ale czego się nie robi dla dobrej zabawy, czyż nie?.

- Poniżej pasa? To nie ja chce tutaj sprawdzić Mustanga!
Ruszyła w jego kierunku żwawym krokiem. Przystanęła dopiero, gdy prawie jej nos dotykał jego pyska. Niech sobie nie myśli, że tylko ona będzie musiała cierpieć.
- A oni pewnie wezmę ze sobą Białe Fartuszki..
Dorzuciła, jakby od niechcenia.

Patrzę po psach zdezorientowana. Rizę?
Ziewnęłam, dalej obserwując rozmowę, a raczej przysłuchując się jej.

Spojrzał w jej ślepia, pyska nie odsunął no bo po co.
- One bardziej chcą Ciebie dorwać, niźli mnie. - zaśmiał się cicho. Zerknął na zdezorientowane psy, jak to zwykle bywa, jak Ci dwoje zaczynają o czym rozmawiać, to inni nie mają pojęcia o czym.

też nie wiedząc o co chodzi podszedłem i usiadłem obok Carmi. Trąciłem ją lekko w bok i spytałem.
-wiesz o czym oni gadają?

- Pewnie byś mnie zostawił na ich łasce, gdybyś tylko mógł.
Rzuciła, unosząc pysk nieco wyżej. Zaraz jeszcze jej zleci ta przeklęta przepaska z oka, ale wiązanie jej od początku jest strasznym utrapieniem. Usiadła przed nim.
- Oczywiście, zawsze mogę cię wkopać.
Wyszczerzyła swe kiełki w podłym uśmiechu.

- Znając Ciebie, to pewnie by tak było. - uderzył ogonem i również podniósł się do siadu, poruszył uchem. Wydawał się być rozbawiony.

- A ja wiem o co chodzi - wyszczerz

- Nie. Ale zaczyna być to irytujące.
Tak. Wiecznie cierpliwa Carmen, irytowała się nie wiedzą.
Uśmiechnęłam się lekko do psa, o podobnej sytuacji do mojej.
- Zaraz nam powiedzą, zobaczysz. A jak nie to naślemy na nich jakieś umarlaki. - zachichotałam cicho.
Dopiero zobaczyłam to. Udzielał Mi się przez całym dzień humor, nigdy nie miałam takiej dawki szczęścia.