Rzeka. {Zakaz porywania}

Spojrzałam na Makoto i Vege.
- Nelith. - przedstawiłam się i żwawym krokiem podreptałam do ojca. Przytuliłam Go.

Objąłem ją jedną łapą.
-Co słychać? Dawno cię nie widziałem.-poczochrałem ją po łbie. Skinąłem pyskiem do pozostałych.

- Nie widziałeś bo nudnoo. xp
Wyszczerzyłam ząbki i dmuchnęłam mu w nos.

Weszła wolnym krokiem, przecinając ogonem powietrze. Rozejrzała się po okolicy, ahh .. jak dawno jej tu nie było .. Skinęła do obecnych ;
-Ohayo. -uśmiechnęła się lekko po czym spoczęła pod drzewem. Nadal nie mogła uwierzyć, że znajduje się tutaj.

-To teraz się nie będziemy nudzić nie?-usiadłem na zadzie i uśmiechnąłem się zadziornie. Rozejrzałem się po okolicy, o Roxy. Znałem ją jedynie z widzenia, aczkolwiek wydawała się sympatyczna, skinąłem jej pyskiem.

Wchodzę powolnym krokiem z opuszczonym łbem.
-ave.-mruknąłem cicho nie podnosząc nadal pyska. Wzrok miałem wbity we własne łapy. Ogonem machałem raz w lewo, raz w prawo.

Spojrzałam na Rox. Machnęłam do niej łapą, na przywitanie.
- Masz jakieś plany? - look na tate.

-Myślałem, że ty mi tutaj przyniesiesz cały zestaw rzeczy na nudę.-zaśmiałem się. O dziwo, dawno nie miałem tak dawnego humoru. To chyba już rodzina i przyjaciele, chodź tak nieliczni tak na mnie wpływają. Ostatnio byłem na prawdę samotny. Nie mogłem uwierzyć, że już nikogo ze mną nie ma.

- Miałam przynieś, ale było za ciężko.
Wystawiłam mu język, po czym się wesoło zaśmiałam. : )

Błękitnymi ślepiami zlustrowała przybyłego psa. Ah! Przecież to Rudy! Wpatrywała się w niego chwilkę, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to on. Uśmiechnęła się nikle, zawachlowała puszystym ogonem, czekając, kiedy ich spojrzenia się spotkają.

I znowu....na brzegu rzeki pojawił się czarny wilczur.Szedł leniwym krokiem,upał mu doskwierał...Zwłaszcza jeżeli ktoś ma czarne futro...tak jak on.Paranoja.

Doszedłem do jednego z drzew, przy którym zatrzymałem się. Leniwie wyciągnąłem się unusząc pysk do góry, jak najwyżej. Otrzepałem się po chwili i zamrugałem kilka razy powiekami. Rozejrzałem się po otoczeniu ; labrador,border,border i ruda husky. CO?! Wytrzeszczyłem wielkie oczy, które stały się jeszcze większe, niczym dwie duże kółka błękitu. Nasze spojrzenia spotkały się, ja pociągnąłem nosem, aby upewnić się czy nie mam zwidów. Nie, ten zapach znałem, to ona.
-Roxy.-szepnąłem sam do siebie.

-Już się nie wykręcaj, maleńka.-zatrzepotałem uszami, gdyż coś mnie tam zaswędziało.
-Widziałem się ostatnio z twoją matką.-powiedziałem tak ni stąd ni zowąd.

Usiadł gdzieś pod jakimś drzewem lustrując wzrokiem psy.-Tego nie znam, tego nie znam i tego też nie znam-wymieniał w myślach.-Jezzz....

W pewnym momencie chciało jej się śmiać, jednak zachowała powagę. Uniosła się i z wolna podeszła do psa. Usiadła naprzeciwko niego, patrzyła mu głęboko w oczy.
-Rudy...nic się nie zmieniłeś . -szeptała. Miała ochotę się na niego rzucić, jednak pozostała w pozycji siedzącej.

-I vice versa.-uśmiechnąłem się. W moich oczach zapaliły się jak w młodości, ogniki. Skakały po moich gałkach, dodając im uroku i balsku. Przegryzłem dolną wargę i w środku już moja eufornia się rozbiła. Rzuciłem się na nią jak jakiś psychol, oczywiście, nie w złych zamiarach. Upadliśmy na ziemie. Na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech.
-Jesteś! Wróciłaś! Roxy.-śmiałem się co chwila, mówiąc różne podobne rzeczy.

Siedziałem tak sobie i czekałem na jej eee...reakcję? Nie, czekałem aby jakoś zagaiła do tego tematu. Wziąłem do łapy jakiś nieopodal leżący kamyk. Zacząłem obracać nim w łapach.

- Z matką? Oo Rozmawiałam z nią? Jej. Nawet nie pamiętam. Chociaż... może coś tam było.
Obserwowałam jego ucho i zawachlowałam delikatnie ogonem.

Objęła go łapkami, śmiejąc się przy tym. Polizała go po nosie.
-Wróciłam, wróciłam Cieszysz się ? - wymamrotała, cóż w końcu Rudy nie ważył 5 kg. Pacnęła go ogonem w bok.

Wszedł.

[jak to. przecież 5 i pół! : DDDDDD]

Ciągle nie mogłem opanować śmiechu, jak jakiś szaleniec wypuszczony z domu bez klamek.
-No jasne, że się ciesze, jakbym mógł nie?-zszedłem z niej widząc, że robie jej 'mały' problem. Objąłem ją jeszcze raz, teraz lżej i pociągnąłem za ucho.
-Ja też niedawno wróciłem, jakiś niecały miesiąc temu wiesz?-powiedziałem.

-Mhm.-mruknąłem na przytaknięcie. Trochę się zdziwiłem, zawsze myślałem, że mają bardzo dobry kontakt.
-Widziałem się z nią, ale sam nie wiem co mam myśleć. Nie bardzo wiem, o co jej chodzi. Ma straszne zmiany nastroju, jakby w ciąży była, normalnie.-ciągnąłem dalej.

Przejechała łapą po ziemi. Spojrzała z ukosa na niego po czym uśmiechnęła się w szerokim uśmiechu ; D
-Taak ? To już jakiś czas tu jesteś Ja dopiero od wczoraj. -mrugnęła do niego.
-A właśnie! Co tam u Ciebie słychać?! Dawno Cię nie widziałam ;p pewnie wiele się zmieniło .. -spojrzała na swoje łapy, a potem na jego.

(hehe ;p )

Jego spojrzenie wyraźnie nie należało do pogodnych, bowiem słało je dwoje czarnych, chłodnych węgli.
Spoczęło na chwilę na Rudolfie i Roxy, ale opuściło ich równie szybko, a w dodatku zostało zabarwione przez jego głuchy pomruk.
Ironiczny uśmieszek osiadł na jego pysku.

Obudziłam się i spojrzałam po przybyłych psach. Westchnęłam głośno i spojrzałam się w niebo. Słońce dalej prażyło..