Rzeka. {Zakaz porywania}

Shade szła wolnym krokiem wzdłuż rzeki. Odbijała ogon od boku do boku leniwie. Przymknęła oczy na chwilę, czując skwar uderzający we wszystko wokół ze zdwojoną siła. Gdyby nie rozmowy psów wokół słyszałaby szelest suchej ziemi pod jej łapami. Odbiła od rzeki i podeszła do psów, spojrzała nie niebo, jak na razie słońce miało się jeszcze daleko ku zachodowi. Wypuściła powietrze przez nozdrza i spojrzała na zebrane tutaj psy
- Lunae - przywitała się strzygąc lekko uszami.

Duży, przerośnięty husky, szedł spokojnie wzdłuż rzeki, całkiem mimowolnie wlepiając wzrok przed siebie. Strzygł uszami, raz po raz mruknąwszy coś do siebie. Nie miał dziś dobrego humoru, co szczerze powiedziawszy nie często mu się zdarzało. Bujnym ogonem przeciął powietrze i zmrużył piwne ślepia w całkiem ciasne szparki. Usadowił się pod najbliższym drzewem i oparł o jego korę. Spojrzał po psach krótko, ale jakże krytycznie. Ziewnął, okazując swe znudzenie.

Skinąłem pyskiem do przybyłego Corm. Zwróciłem wzrok znów w jej stronę.
-Mhm. To trzeba będzie to uczcić.-wyszczerzyłem kły na myśl, o popijawce.
-No u mnie, to nic ciekawego. Co by się mogło w moim życiu dziać. Po prostu pytaj jeśli masz jakieś pytania dotyczące czegoś konkretnego, nie lubię tak ogólnie odpowiadać. A ty jak, podróżowałaś gdzieś?-oparłem pysk o pień jednego z drzew, nie spuszczając jej z oka.

Obudziła się i wolno uniosła łeb w góre. Niechcący przywaliła w jakąś krzywą gałąź, wiszącą tuż nad nią. Zamknęła prawe oko i skrzywiła pysk w grymasie. Delikatnie pogłaskała łapą między uszami i spojrzała na garstkę psów pociągając nosem.

- Hm. Jakaś taka dziwna się zrobiła, nie czuję od niej matczynej czułości. Każdy się zmienia.
Oparłam pysk o bok ojca.

Ocknęłam się. oO"
Hm, czas na mnie.
-Żegnajcie.-Rzuciłam ku psom i wolnym krokiem wyszłam.

-Niestety, już nie wiem sam co mam do niej czuć, jak się zachować. Jestem jak w jakimś zaułku.-spojrzałem na nią i objąłem ją delikatnie 'ramieniem'.
-Mam nadzieje, że ty się nie zmienisz i zawsze będziesz ze mną.-powiedziałem jej wprost do ucha.

Skinęła do przybyłych. Spojrzała kątem oka na dobermana, jednak po chwili znów powróciła do Rudego
-Heh. Masz rację. Ale chyba nie tutaj .. -rozejrzała się.
-A jak Ci się z Joykową układa? -pstryknęła go w ucho po czym spojrzała na bezchmurne niebo.
-Tyaa..wybrałam się w góry, do ciotek. -roześmiała się.

Spojrzała za znikającym borderem. Następnie skierowała oko na pare labradora z mieszańcem. Zmrużyła ślepie i położyła przednie łapy na sobie lustrując ich wzrokiem. Po chwili znudzona tym widokiem wsunęła pysk pomiędzy łapy.
Co za ponurość. - przeszło jej przez głowę. Zawsze była dziwna.

Ruchliwie zastrzygł jednym uchem, wlepiając przepełniony pustką wzrok przed siebie. Tylną łapą szurnął po trawie i ściągnął łuk brwiowy znacząco. Zamyślił się, lecz czy miał na głowie wiele spraw wartych tej uwagi? Wydobył z siebie cichy warkot a zaraz przymknął oczy na moment.

Uśmiechnął się szerzej, co nadało jego pysku wyraz jeszcze znaczniej ironiczny.
W jasnych promieniach słońca błysnęły jego przydługie, białe kły.
Spojrzał na przebudzonych i przybyłych, a swemu rozgoryczeniu dał upust przez głuchy pomruk.

Zachichotałam.
- To Ty mnie zawsze zostawiałeś... ; <
Pacnęłam Go ogonem w bok.

Zerknęłam na psy które weszły. Nie znałam nikogo.. zresztą i tak krąg znanych osób był bardzo mały. Wsiałam i rozciągnęłam łapy. Zaczęłam się zastanawiać czy może stąd nie pójść, bo zrobiło się tłoczno.

Spojrzała na Ibiziana. Zatrzepała uszami spomiędzy łap i owinęła ogon wkoło tyłka. Jej uwage przykuły jego sterczące uszy. Uniosła prawą brew w góre nieświadomie.

Wzrok swój zaraz skierował jednak na oddaloną od niego czarno-białą sylwetkę suki. Hmm, czy to możliwe?

-Jeny, ile ich się tu zrzuciło.-mruknąłem po obejrzeniu wzrokiem okolicy.
Zdziwiłem się na jej pytanie.
-Z Joy?-zaśmiałem się i po chwili dodałem.
-Ja już z Joy nie jestem, może i były na to chęci lub nadzieje, ale już na szczęście odeszły w dal.-uniosłem brwi ku górze, aby lepiej się jej przyjżeć. Skinąłem również pyskiem do Kiby.
-ave.-zwróciłem się w jego stronę.

Wstał jednak i podążył w kierunku Makoto, krokiem wolnym zataczając wokół niej swobodny okrąg.

Wtuliłem ją mocniej w siebie, tak aby dać jej bezpieczeństwo.
-Oj, dobrze już dobrze. To było kiedyś, a teraz jest teraz. Nie mam zamiaru, już nigdzie łazić, za stary jestem już.-powiedziałem i na koniec lekko zakaszlnąłem.

Poczułam na sobie czyjś wzrok i szybko odrwóciłam się w stronę suki. Przez chwile przyglądałam się jej, z lekką obojętnością. Potem przeniosłam wzrok na psa, który wydawał się mnie obkrążać. 

Spojrzała na niego nieco zdziwiona.
-Na serio? Nie spodziewałam się tego po was. Takie papużki nierozłączki z was były. -uśmiechnęła się cwanie.
-Skoro nie było Ciebie tutaj prawie tyle czasu, ile mnie, to gdzie byłeś ? ;>

Przestała się gapić na sterczące uszy Ibiziana i tym razem zerknęła na pare czerwonych huskych.
Wyglądają jak brat i siostra. - przeszlo jej ponuro przez łeb. Zmrużyła oko przeskakując z psa na psa kiedy zatrzymała się na czarno-białym huskym. W zamyśleniu zaczela mu sie przygladac.

- Ale jak będziesz odchodził, to mi to powiedz. Odejdę z Tobą. : ) Córka i Ojciec - zachichotałam.
Uśmiechnęłam się i liznęłam Go w bok pyska.

Skierował jedno ucho w stronę Rudolfa, odwrócił w jego kierunku pysk i skinął mu życzliwie. Zaraz znów zwrócił ślepia w stronę borderki, ponownie zmrużył oczy w ciemne szparki i bujnął ogonem w bok. Uśmiechnął się do siebie złośliwie. No proszę, poznała go.

-Były, ale się zmyły.-powiedziałem z ironią w głosie i machnąłem jej ogonem przed nosem.
-A ja, sobie podróżowałem po świecie. Dużo zwiedziłem, poznałem inne psy i takie tam. W końcu musiałem tu wrócić, nie? Tu nasz dom.-przejechałem jej ogonem po nosie.

-Oczywiście.-uśmiechnąłem się nikle i popatrzałem na każdego z psa po kolei moimi kasztanowymi oczyma.