Rzeka. {Zakaz porywania}

Wszedł.

Przyszedłem sobie nad rzekę spokojnym ale jak zawsze krokiem pelnym dumy i siły. byłem juz stary ale nie oznaczało to, ze bylem jakimś rozklekotanym dziadziusiem, co nie ma na nic sil.

Wchodzę od drugiej strony niż przybyły husky. Jeszcze byłem trochę mokry, to tak poranna toaleta w rzece, wszystko przez Roxy. Poczułem świeże ślady na ziemi. Podniosłem pysk ku górze, na którym od razu zagościł nikły uśmiech. Podszedłem w stronę Devila.

Spokojne, na pozór oczywiście, wejrzenie pobiegło w kierunku obecnych.
Tylko jednego z nich znał, ale i w tym przypadku nie była to prawdziwa znajomość.
Nie poskąpił jednak Krwistemu skinienia pyskiem, które zdawało się zbyt obciążać jego szyję,
Bowiem prędko wyprostował się, po czym usiadł na piachu.

Wbiegłam wolnym truchtem, w końcu nigdzie mi się nie spieszyło. Wyłoniłam się zza cienia tutejszych drzew, czując znajomy zapach. Powędrowałam do Niego rytmicznym krokiem, po czym usiadłam blisko niego, lustrując obecne tu psy. Machnęłam odruchowo ogonem w jego stronę.
- Cześć. - Powiedziałam, uśmiechając się lekko.

Skinąłem pyskiem na przywitanie do Corma. Odwróciłem się za siebie słysząc jej głos.
-Niquitia? Gdzieś ty się podziewała tyle czasu?-zapytałem i podszedłem do niej. Uśmiechnąłem się i lekko przytuliłem.

- Ahh, długo by opowiadać. Szwędałam się po świecie, jak to ja. - Powiedziałam, spoglądając w jego oczy.
- A ty? Pewnie flirtowałeś z innymi, hę? - Powiedziałam, a raczej spytałam z nieco ironiczną miną.

Z jego gardła wydobył się głuchy pomruk, gdy lustrował właśnie Nequitę.
Miał ogromną ochotę podroczyć się w normalnej na pozór rozmowie z kimkolwiek.
Jednak on trwał w bezruchu, jego klatka piersiowa nawet zdawała się niezbyt zauważalnie podnosić i opadać.

-Mhm.-przytaknąłem spoglądając na jej pysk.
-Oh, oczywiście, jak to ja.-powiedziałem udając poważny ton, naśladując ją co nieco. Przegryzłem dolną wargę.

- Wiesz ty co. - Powiedziałam, robiąc sfochowaną minę małego dziecka. Ukradkiem spojrzałam się na niego, po czym odwróciłam, zakładając łapy na piersi.

Tyknąłem ją nosem w nos.
-No, żartowałem, przecież.-spojrzałem jej prosto w oczy.

Spoglądnęłam na niego, wywróciłam oczami.
- No dobra, już dobra. - Powiedziałam, odwracając się.
Łeb oparłam na jego barku.

ziewnałem i przecianałem sie leniwie spogladajac na obecne tutaj psy. usiadłem sobie blisko brzegu i spogladałem teraz we wode.

Uśmiechnąłem się pod nosem i zwróciłem pysk ku ojcu.
-Witaj Devilos.-zaśmiałem się i poklepałem go po łopatkach.

-Witaj synu, co to romansik sie kręci?-Zapytałem sie go unosząc lekko brew ku gorze i patrząc na niego. Machnalem ogonem i spojrzałem jeszcze przez moment na suczke.

Podniosłam łeb. Mój wzrok powęgrowałam ku płynącej rzece.
Nasłuchiwałam czegoś nowego. Wolałam się nie wtrącać w "męskie pogaduszki".

Z uwagą zarówno obserwował, jak i podsłuchiwał, rozmowę suki z psem.
Na jego pysku trwała obojętność.
Nie czuł się grzesznym, jako że przysłuchiwał się prywatnej wymianie zdań innych psów.
Zaparł się mocno na przednich łapach, pazury wbijając głęboko pod warstwę suchego piachu.

Zaśmiałem się gromkim śmiechem.
-Ty to masz nosa. To jest Niquitia, a to mój ojciec, Devil.-jak wypadało przedstawiłem ich ze sobą. Usiadłem naprzeciw ojca, bacznie się mu przyglądając.
-Jak tam? Widziałeś się z kimś, czy dalej smętnie samotnie łazisz?-zapytałem.

Spojrzałem ponownie na suke i skinąłem jej łbem tylko. Na pytanie syna wzruszyłem tylko barkami
-Łaże tu i tam.. nie zagrzewając nigdzie miejsca na dłużnej... a czy spotkałem.. jak do tej pory to nie- Odpowiedziałem mu spokojnym tonem- znasz mnie -dodałem jeszcze

Skinęłam również Devilowi łbem.
Z powrotem zaczęłam wpatrywać się w płynącą rzekę.

Widocznie to chyba on jeden nie miał w tej krainie żadnej rodziny i choć jednego przyjaciela.
Na tą myśl jego pysk został nawiedzony przez kolejny z tej samej serii nieudany uśmieszek.

Przybiegła, miała nadzieję że będzie tu ktoś znajomy, ale widziała tylko obcych,
-cóż szkoda, taki mój los- powiedziała do siebie
Położyła się nad samym brzegiem i zamknęła oczy

-Mhm. No tak, teraz to już trudno spotkać tutaj starych znajomych-westchnąłem i machnąłem ogonem tak, że wylądował w wodzie. Spojrzałem na Niq, przyglądając się jej.
-Oczywiście,że cię znam. Samotne podróże,samotne przemyślenia. Chyba to po tobie mam.-zaśmiałem się.

Uważnie zlustrował osobnika z niezbyt przyjaznego mu ostatnio stada.
Po niewielkiej chwili zerwał się z ziemi i to ku niej skierował swe powolne kroki.
Cóż, i jego umysł potrzebuje chwili rozmowy.

Spojrzałem znow po obecnych psach- wszystko sie zmienia.. stare odchodzi i nowe przychodzi.. zawsze tak było- rzekłem spogladajac na nowe nie znane mi oblicza.
-Taki mój los.. Ale mlody jesreś go lapa tak aby do wody padl- bo inaczej popłyniesz z pradem jak teraz- rzekłem wstawajac- idz pod niego zawsze- rzeklem śmiejąc sie.