Rzeka. {Zakaz porywania}

Lunae.-odpowiedziała suczce i położyła się na grzbiecie. Ach, ten upał...

Rozejrzała się po psach ale żandego zn ich nie znała i jakos ochoty poznac nie miała.Zastrzygła uchem.

* Wolnymi krokami podszedł do Vixy, po czym spojrzał, poskąpił zbędnych powitań. *
Oferujesz niezłe widoki obecnym...
* Wymruczał, gdy jego oblicze zabarwione zostało nieco przez grymaśny uśmieszek irytacji.
Nadal trwał nieruchomo, ze spojrzeniem wbitym w sukę. *

Znowu coś Ci nie pasuje?-zapytała i spojrzała od dołu na psa. Ani myślała się obracać.

A czy ja ubolewam nad tym faktem..?
* Wysyczał przez zęby, nadal gnąc pysk w niekształtnym uśmiechu.
Zasiadł tuż przed nią, prawie cały ciężar cielska przeniósł na przednie łapska. *

Mruknęła coś cicho pod nosem i usiała ziewając.
Co, znów masz ochotę na wymianę zdań?-zapytała z wrednym uśmiechem.

Przeniosła wzrok na białą suke i dobermana-uniosła lekko brew po czym płożyła łeb na łapy.

* Zaśmiał się głębokim, chrobotliwym śmiechem z wilczycy, patrząc jak podniosła się do siadu. *
Fakt, a że niestety nikt inny prócz Ciebie nie ukazuje oznaki życia...
* Był poważny, ale w jego głosie dało się wyczuć nutkę rozbawienia. *
Lecz istnieje również inny rodzaj wymiany zdań...
* Spiął niemal wszystkie mięśnie swego ciała, pazurami wdzierając się w podłoże.
Na obliczu jego malował się stale pewien wyraz,
Który z pewnością można by ochrzcić mianem uprzejmej kpiny. *

Prychneła tylko cicho dalej patrząc katem oka na tę dwójkę.

Wysoki owczar brnął między uschłymi kłosami trawy. Jego ciało przyozdobione było nowymi zadrapaniami, bądź ranami. Pies jednak nie ukazywał tym przejęcia. Nie liczył się dla niego wygląd. Zresztą… nie liczyło się dla niego nic. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na tutejsze zgromadzenie. Po prostu brnął przed siebie, co jakiś czas rzucając ukradkowe spojrzenia w zarośla. Dziwna z niego bestia.

Próbujesz mnie rozwścieczyć? -zapytała i spojrzała na niego z dezaprobatą.

Spojrzała tylko kątem oka na Vixę i nieznanego jej dobermana. Nie chciała się ruszać, ale coraz bardziej dokuczało jej pragnienie, po chwili podniosła się ociężale i spojrzała spod łba na rzekę. Wolny krokiem zmierzyła w jej kierunku, gdy już doszła, zeszła do niej, schyliła głowę powoli i napiła się. Stała tak chwilę w wodzie, która przyjemnie chłodziła jej łapy, nie była ona zbyt zimna, ale i tak było jej tu lepiej niż na suchej trawie. Co za podła pogoda, tylko tyle przychodziło jej obecnie do głowy. Po chwili jednak wybiegła z rzeki drobny truchtem i udała się w bliżej nieokreślonym kierunku.


* muszę lecieć burza -____- *

Ciebie? Taką dostojną damę czystej krwi? Ależ skądże, jak bym śmiał...
* Przywołał na pysk maskę, która była mieszaniną wstrętu i rozbawienia.
Oczy miał zimne i nieprzyjazne. *

Spojrzała pustym wzrokiem w strone dobermana-Śmieszne-parskneła w myślach

Kpisz sobie?-zapytała a jej głos był chłody i oschły. Pustym wzrokiem spojrzała w jego nieprzyjazne oczy.

Pojawiłem sie ponownie nad rzeka. Kroki stawialem jak zawsze z dumą. Mimo swego wieku ciąglę bylem pełen dumy. Ziewnałem sobie i spojrzalem po otoczeniu i tych, co tutaj byli.

A czy jest powód dla którego miałbym pozbawić swemu życiu szczypty kpiny?
* Podniósł się z ziemi, teraz prostując swe ciało niemal do granic możliwości.
Dlaczego chciała obecnym poskąpić idyllicznej atmosfery? *

Ziewneła znudzona i wyszła.

Podniosłam łeb z wody, ziewając. Spojrzałam z politowaniem na utarczki dobermana i wilczycy. Nawet nie warte komentarza. Przerzuciłam wzrok na wiśniowego husky, który był mi jakby znajomy... 

Pokazywać się ze swojej najlepszej strony nie musisz, nikt jakoś nie patrzy tutaj na Ciebie. Nie wzbudzasz u innych takiego zainteresowania jakbyś chciał.- zakpiła i spojrzała na niebo.

Weszła. Truchtała niespiesznie, kołysząc się w rytm kroków.

Wyniośle rzuciłem okiem po psach i zaśmiałem sie pod nosem.
Ach ta młodosc.. przeszłos mi przez myśl. Przeciągnąłem się lekko i poszedłem napic. umoczyłem lekko pysk we wodzi i napoiłem sie następnie robiąc kilka kroków w bok oddaliłem sie od wody.

Skoro Ty masz w życiu takie cele nie oznacza to, że i ja takie posiadam.
* Mruknął, zupełnie nie zrażony ironią zawartą w jej słowach.
Nadal jednak stał nieruchomo, tylko jego klatka piersiowa z ledwością unosiła się i opadała.
Na pysku wyrysowany miał spokój, bowiem nie chciał buchać falami gniewu z powodu tak błahej sprawy. *

Nie odezwała się. Po co niby ma z nim rozmawiać. Spojrzała na niebo.

Stanęła w miejscu i uniosła pysk w górę, wydobywając z siebie ciche sapnięcie.