Rzeka. {Zakaz porywania}

-Dzięki za komplement-powiedział do Devila.-Tak...dalej dowodze tymi swoimi "psiaczkami"jak to nazwałeś, wraz z Nalą...Ale jakby była godna osoba ku temu stanowisku to bym je oddał.Cóż narazie takowej nie ma więc dalej w tym siedze.Nigdy nie uważałem i nie uważem,ze musze być liderem za wszelka cene.Co do walk...ostatnio nie trenuje i nie mam powodów ani okazji by z kimś walczyć,jeśli cię to interesuje-dodał mruząc oczy.

-Z Nala?-Zapytałem patrząc na niego zdziwiony- z tą stara mendą?- Zapytałem sie jakby dla upewnienia sie- Kiedyś sie znajdzie jakis godny może- powiedziałem do niego i machnąłem ogonem- ale nie liczył bym na to- dodałem i parsknąłem- nie walczysz... no no to żle, niedługo w tłuszcz obrośniesz- dodałem i zaśmiałem się- ja mozę stary jestem ale i tak pełen sił- rzekłem szczerząc kły.

-Pełen sił, no prosze...taki sam jak podczas naszej walki?.Nie powiedziałem,ze wcale nie walczę.Miałem na myśli poważniejsze walki i osobiste treningi.-powiedział spoglądając na niego kątem oka.

Obudziła się. Widocznie się jej przysnęło.. Zmrużyła ślepia i przeciągnęła się; rozejrzała się po otoczeniu i dostrzegła Devila - którego już wcześniej tu widziała - i Tantego. Machnęła ogonem, jakby rozbawiona pewnym faktem i oparła łeb na łapach.

Czyżby zamilkł?-zaśmiał sie w myślach.Spojrzał na Joy obojętnym wzrokiem.

- a co śmiesz w to wątpić?-Zapytałem sie go i machnąłem mocniej ogonem- obrośniesz w tłuszcz- powiedziałem an jego wzmiance o walkach- i będziesz sie toczył- zaśmiałem sie

Oh,martwisz sie o mnie?Nie trzeba.Tak źle jeszcze ze mną nie jest i nie mam zamiaru dopuścić do czegoś takiego-zaśmiał się.

Przetoczyła się na lewy bok i dmuchnęła powietrzem z nosa w trawę. Uderzyła ogonem w ziemię, by ułożyć go zaraz na tylnych łapach. Ah, słodkie lenistwo.

-nie martwię sie o ciebie, kimże niby miałbyś byc abym miał się martwic?- Zapytałem go spokojnie ale z lekkim rozbawieniem- tylko była by szkoda.. bo klocek to łatwy cel

-W takim razie się ciesze.Zresztą to jak i kiedy walcze to moja sprawa i nikomu nic do tego-uciął i spojrzał na Devila wzrokiem z nutką kpiny.Zaczęła go nudzić ta cała dyskusja.

Z jej gardła wydobyło się coś na rodzaj charkotu, zmarszczyła pysk i kichnęła. Potrzepała pyskiem, unosząc go nieznacznie.

-nic mi do tego- powiedziałem i wzruszyłem barkami lekko.
-A wracając do spraw twojego stadka, to mówisz, ze nie ma godnego następcy, a jak sobie godnego wyobrażasz?-Zapytałem go od tak z ciekawości. Ciekawiło mnie jakie to on posiada kryteria.

Po prostu ktoś kto jest rozsądny i zależy mu na stadzie.Silny i odważny.Nieugięty i wytrwały...mógłbym wymieniać i wymieniać....

-Żadne z twego potomstwa nie spełniło tych wymagań?- Zapytałem się trochę z tego powodu zdziwiony

Ponownie ułożyła pysk na łapach i przymknęła oczy, znużona.

Oni..hm odchodzili i wracali....Bloy w nim widziałem największy potencjał ale..zniknął jak wszycy zresztą.Vedea nie spełniła mych oczekiwań.I w Takuro powątpiewam....-tak jakoś wyszło.

-Każdy odchodzi i wraca, nie warto czasem obniżyć swych wymagań? wobec potomstwa nie raz mamy za wysokie- rzekłem do niego- albo dorob sobie kolejnego

Zasnęła.

-Nie mam tam jakieś wielkich wymagań,ot co.Kolejne potomstwo?.-parsknął śmiechem.Nie chce się bawić już w partnerstwo.Z Val próbowałem chyba trzy razy...i więcej już nie chcę,po prostu nie chce.Moja pierwsza partnerka Ava,której nigdy nie zapomnę odeszła....Nawet nie wiem czy żyje i straciłem nadzieje,ze kiedykolwiek ja zobaczę.-przymknął lekko oczy.

/zaraz muszę lecieć/

Wybacz ale na mnie już czas-powiedział i ruszył przed siebie szybkim i pewnym krokiem.Zniknął za wzgórzem*nmm*

-a kto powiedział abyś z jedna i te sama próbował?- Zapytałem się go spokojnie- Pierwszej sie nigdy nie zapomni- dodałem do niego. -Sam nie potrafie zapomnieć o swej pierwszej miłości i o tym jak znalazłem ja martwą...- westchnąłem sobie na wspomnienie o tym- nie ma jednak sensu wspomina to co było... to przeszłość, która nigdy nie wróci. Ja w Dismalu widzę moja kochaną... i ciesze sie, z eon jest przy mnie, tak jak Rudolf, na którego zawsze moglem liczyć mimo wszystko.
-bywaj dodałem i sam wstałem i poszedłem gdzies przed siebie.

Przybiegła i od razu wskoczyła do wody, popływała chwilę w chłodnej rzece i wskoczyła na wystający z wody kamień, otrzepała się i wyskoczyła na brzeg, tam położyła się i spoglądała w niebo.

Położyła łeb na łapy i rozmyślała, po chwili zasnęła

Wczłapałam ociężale, szurając łapami po ziemi. xDD
Rozejrzałam się po śpiących psach, położyłam gdzieś z boku i przymrużyłam oczy, zamyślając się głęboko...

Obudziła się, rozglądała się po psach, pobiegła do rzeki, zanurzyła łapy w wodzie i szukała wzrokiem dna, spoglądała tak przez chwilę i zrobiła kilka łyków