Rzeka. {Zakaz porywania}

Ocknęła się.Oczy otworzyła niechętnie.Szczęka już tak nie bolała ale chodzenie wciąż sprawiało jej trudnosci.Suka powróciła do pozycji leżącej.

Dźwignął się na łapach, oblizał wargi i machnął ogonem. Rozejrzał się raz jeszcze i dostrzegł młodą sukę. Mruknął coś pod nosem.

W końcu wstała i podeszła do źródła.Dalej utykała.Napiła się odrobine wody.Położyła sie a woda podmywała jej łapy i pysk.

Uniósł łuk brwiowy. A tej małej co? Parsknął i się oddalił.

Odwróciła swoje płomienne oczy w strone psa.Ich kolor całkowicie nie zgadzał sie z jej humorem i osobowością.Nie zainteresowała sie zbytnio nim.Wstała i odeszła kawałek pod jakieś drzewo.

Niewiadomo kiedy...znikneła.*nmm*/zt

Na wzgórzu obrośniętym drzewami pojawił się pies.Zółtawe niebo padało na jego ciemną pręgowaną sierść.Przysiadł po chwili wpatrujac sie martwym wzrokiem przed siebie.

Wziął w pysk jakis konar.Był dosyć gruby.Jeden silny zacisk szczęk a ten pękł.-Za kogo oni mnie mają?-burknął w myslach i wstał.Zeszedł nieco nizej.

Weszłam. Zaczełam rozglądać sie za kimś znajomym, gdy zobaczyłam Tante podbiegłam do niej.
-Heyo!-uśmiechnęłam się.-mogę sie dosiąść czy masz mnie już dość?-spytałam z wyszczerzem na pysku. Usiadłam.

-Witaj,ciebie akurat nie-odpowiedział patrząc w złosciste niebo.Od paru dni było naprawdę ciepło.

-to spoko, a kogo masz dosyć jeśli mozna wiedzieć?-spytałam spoglądając na Tana.

-Na przykład,mojego złośliwego synalka-przeniósł wzrok w jej strone,zastrzygł uszami.

- taaa... niezły dał popis wczoraj.. Wogóle nie jest podobny do ciebie... -mruknęłam.

Charakter ma po matce,co tu duzo mówic-odparł

-aha...-mruknęłam.Zaczęłam gapić się w niebo.

Wybacz ale na mnie juz czas-podniósł sie po czym wybiegł*nmm*

-spoko-spojrzałam za nim i podeszłam do rzeki. Zaczęłam pić wodę.

Włażę tak sobie w owe miejsce. Podgwizduję w rytm piosenki 'Otherside'.

Pojawiła się znikąd tuż za Rudolfem <;

Weszłam.
Rozglądnęłam się. Spojrzałam na onkę.
-Veris. - Powiedziałam i położyłam się obok rzeki. Zaużyłam końcówkę ogona w wodzie.

Przysiadłem pod jedną z płaczących wierzb, siadając, tak, że ledwo co widziałem przez te opadające gałęzie. Oparłem się o pień, rozkładając łapy na ziemi. Zauważyłem przychodzącą za mną Unyan. Uśmiechnąłem się, lecz i tak nie bardzo ją widziałem.

Swobodnie szła przy brzegu rzeki. Pysk pochylony był ku ziemi. Ciemne ślepia zwężone w niewielkie szpary. Gęsto porastające futro Sody z goryczą przyjmowało słoneczne promienie. Lato obdarzała ogromną nienawiścią. Przeklęta pogoda. Przeklęte promienie. Przeklęte kłaki.

Machnęła rudym ogonem i zerknęła przelotnie w niebo, mrużąc oczy. Potrzepała lekko pyskiem i ponownie zerknęła na Rudolfa.

Ocknęłam się.
Położyłam pysk na łapach i machnęła lekko ogonem. 
Zauważyłam w rzece (a raczej w jej pozostałościach)  jakieś żyjątko. Chciałam je złapać. Jakoś niezgrabnie mi to wyszło.
Chłodne krople spadły mi na nos. Westchnęłam na myśl, że jestem taką niezdarą. Uśmiechnęłam się do siebie.
// Summer, długo pijesz to wodę. Rzeka nam całkiem wyschnie. xdd

Przeciągnąłem się i sięgnąłem łapą, po leżący nieopodal patyk. Wyjąłem swój sztylet i z nudów zacząłem strugać patyk. Skinąłem pyskiem do Un, aby przyszła.