Wyprawa - Smok Mnementh - jutro cz. dalsza, godzina 17

- Mamy się rozdzielić? Jedna część, ta silniejsza, na zrobienie hałasu i odwrócenie uwagi a druga na kradzież jedzenia? Czy po prostu wszyscy cichaczem ..? - zmarszczyła lekko brwi, nie do końca przekonana co do słuszności szybkiego zaspokojenia głodu.

- Nie jesteśmy wilkami, więc powinniśmy wmieszać się w otoczenie, prawda? Jeśli dwa czy trzy psy pójdą na zwiady, to może nam się udać - mruknął, strzygąc uchem

-Ja mogę iść na zwiad-Powiedziała dumnie.

Chcecie udawać tych tępaków z gospodarstw?
Nawet w połowie ich oblicza nie zieją inteligencją jak najgłupszego z nas.
Prędko się połapią, a wtedy wyrżną co do jednego zwiadowców.
Jestem bardziej skłonny ku planu Nadii, po co owijać w bawełnę...
* Mruknął. *

[Ah, ja muszę kończyć.Ciau]

- Dokładnie o to mi chodziło - zwrócił się do Nadii. - Chociaż jednak ryzyko jest... Ewentualnie można udać słodkiego, zgubionego pieska.

{kurczę, ja też jestem zmuszona do opuszczenia Was. Napiszcie ten kawałek, że zdecydowaliście się na oc tam chcecie i wkraczacie do akcji. xp a dalsza częśc jutro o 18, ew odpiszę rano wam a wy mi później. pa <3 }

-Popieram Cormercal'a. Dużo różnimy się od psów, należących do ludzi.

// Ja też spadam.

Wzruszył barkami.
- Racja, lepiej narobić dużo hałasu żeby zwrócić na siebie uwagę - ziewnął, bo szczerze mówiąc ani jego, ani innych plan mu się nie podobał. No ale cóż, on jest tylko znudzonym i cholernie głodnym psem. Ehh...

//ok to moze koniec? a kiedy następna część? mnie jutro nie ma cały dzień, z góry mówię//

Podrapała się po łbie, zirytowana koniecznością podejmowania decyzji za większość oo' - Słodki piesek .. i co, słodkiemu pieskowi dadzą jedzenia potrzebnego na zaspokojenie około ósemki psów? Hmm. Trzeba by wymyślić jakiś patent co by ich co do jednego wywabił od stołu .. jakiś większy hałas, może nawet nie same psy ale coś co stworzyły .. - zamyśliła się.

- Słodki piesek byłby gdyby nas przyłapali, o to mi chodzi.
Westchnął.
- Tak, ale czym ich zainteresujesz, żeby wszyscy poszli?
Usiadł. Trochę sobie jeszcze pogadają nim coś zrobią.

-a może bez żadnej strategi...Zróbmy im rzeź

- Rzeź? o___O - skierowała nieco dziwne spojrzenie na tego psa co ciągle gada a nic nie wnosi - to ja już nie wiem, zrobię to co reszta. I będzie dobrze, eh. Mózg mi się przegrzał.

Westchnął.
- Ja też już nie wiem - mruknął. - Więc albo odwrócenie uwagi, albo wtopienie się w tłum, albo rzeź. Chyba że ktoś ma jeszcze jakiś pomysł.

*Jutro już dokończymy, bo mało ludu się zrobiło.*

*nom, bez sensu samemu pisać. idę, say*

- Co wybieracie? - zwróciła się do reszty.

-ja rzeź :P

Zauważył, że jest daleko od psów. Ruszyłem szybkim biegiem, aby dorównać reszcie. Jak zwykle poszedłem na przód. Stanąłem obok dobka i przyjrzałem się znajdującej się osadzie.

Dość szybkim krokiem dobiegła do psów. Nie odezwała się bo nie miała żadnego pomysłu...
Pójdę tam, położę się na środku osady i zacznę skomleć a wy w tym czasie zwiniecie jedzenie...-powiedziała po chwili olśnienia. [xP]

-Rzeź?-uniósł brew.-Jak takiś mądryś to biegnij pierwszy.No już.Na co czekasz.Tylko obawiam się,że to ty zostaniesz zarżnięty.Totalna bezmyślność-burknął do dobermana.

Zerknąłem kątem oka na Tantego i owego dobermana. Nie zwróciłem na nich uwagi. Mój wzrok ponownie podążył na ludzi. Co niektórzy, zbudzili już się ze snu. Z daleka było widać, dym ze zgaszonego nad ranem ogniska. Zaciągnąłem się powietrza, w którym unosił się jeszcze zapach mięsa.

Rozejrzał się. Chwile myślał, nie miał dokładnego zdania.

-To się pospiesz strategu...bo stracimy jedzenie!
Czekał na decyzje...
-Zarżnięty? heh...nożem kuchennym jak sądzę...