Rzeka. {Zakaz porywania}

Przez was całą noc na drzewie siedziałam! A on jeszcze chce mnie zabić i chce żebym zawału dostała, o! I się nie śmiej!-Powiedziała z wyrzutem i westchnęła cicho.

-Przecież jest z czego - uśmiechnął się szeroko - Wystarczyło zawołać. Zresztą... nie mówiłem ci o tym? - spytał cicho i położył uszy do tyłu.

Ja cały czas wołałam! Darłam się wniebogłosy!-wykrzyknęła i uniosła łeb do góry.
Ale o czym miałeś mi mówić?-spytała z dziwną miną na pysku.

-Dziwne... - pokręcił głową i spojrzał na nią - Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w niebezpieczeństwie, a mnie nie będzie przy tobie, po prostu... zawołaj moje imię. - zamilkł i odszedł kilka kroków - Nie wykorzystuj tego często... Bo za moich przyjaciół oddam swoje życie bez wahania... - wskoczył na powalony pień i położył się tak, by móc zaobserwować jej reakcję.

Nawet jakby mieli mnie zabić, to bym Cię nie zawołała...Nie pozwolę żebyś zginął przeze mnie.-powiedziała poważnym tonem i lekko się wzdrygnęła.

Warknął cicho - Wierz mi, że lepsze to, niż moja zemsta - ostatnie dwa słowa wymówił zjadliwym tonem. -Pamiętaj o tym. Po prostu. - Spojrzał na nią i wybiegł na wybrzeże.

Ej no, gdzie znowu lecisz?-zawołała za nim i podniosła się z ziemi. Skocznym krokiem ruszyła za Cahirem nucąc swoją psychopatyczną piosenkę.

-nie zabiłęm cię , Solarku, ale gdybyś wezwała Cahira, to według jego słów, albo by zginął albo rozerwał mnie na strzępy.
Uśmiechnął się. Wyjął z torby zapałki. Drabinę zrzucił do wody, podpalając ją.
-nie będę im przeszkadzał.- pomyślał, po czym sam udał się gdzie indzieej.

Ocknęła się i rozejrzała wokół. Nikogo nie ma... Zostawili ją!
Zrobiła minę typu ":<" i wyszła.

zt

Przybiegła wesołym truchtem, podnosząc wysoko łapy. Od dłuższego czasu nie miała nic do roboty, więc przyszła nad rzekę, gdzie zazwyczaj można było spotkać jakiegoś kompana do rozmowy. Tym razem było jednak inaczej. Omiotła polankę wzrokiem, który wyrażał dość duże zdziwienie, ale zaraz potem wzruszyła ramionami i usiadła w plamie słońca.

Przybiegł nad rzekę i usiadł, czekając na resztę.

Zaczaiła się z tyłu, tłumiąc w sobie swój śmiech. Przybrała poważną minę, uginając łapy. Wzięła głęboki oddech. Nagle dała parę susów, biegnąc ku niemu slalomem. Rzuciła się na plecy, lecz on w tym samym momencie schylił pysk. Przeleciała nad nim, lądując na plecach. Zaczęła się śmiać, nie mogąc się powstrzymać.
- Mam Cię. - Powiedziała zza zaciśniętych zębów, próbowała stłumić swój śmiech, lecz nie dało się. Wpatrywała się w niego z uśmiechem na pysku.

Weszła, wykrzywiając dziwnie łeb. Po chwili jednak z wyszczerzem zbliżyła się do dwójki psów.
Zoya, a wiesz że weszłam na te drzewo? Byłam chyba ze trzy a może nawet cztery metry nad ziemią.-powiedziała z dumną miną ale po chwili skuliła uszy.
Ale gorzej było ze schodzeniem...-dodała już trochę ciszej patrząc na drzewo.

-Wyobrażam to sobie! - zaśmiał się głośno.
-Twoje talenty łowieckie mnie zdumiewają. Było cię słychać od samego początku - uśmiechnął się do Zoyi.
-A co jest niby fajnego w chodzeniu po drzewach? - przekręcił głowę i rzekł: - Latanie jest fajniejsze!

Obserwowała psy spod drzewa, pod które się przed chwilą przeniosła. Solar i Zoyę znała, za to psa nie. Przypominał jej kogoś, raczej z wyglądu, niż z zachowania. Cóż... ostatnio jej domeną stała się samotność. Położyła więc łeb na ziemi i westchnęła cicho.

- Pff. - Pfyfnęła pod nosem, przewracając się na brzuch.
Omiotła spojrzeniem pozostały teren Rzeki, jednak nikt ciekawy nie rzucił jej się w oczy. Wstała, odsuwając się od nich kilka kroków. Zaczęła nucić pod nosem swoją ulubioną piosenkę tak cicho, że ledwo ona ją słyszała.

Przekręcił głowę, najpierw w jedną, potem w drugą stronę. Nastawił uszy i pochwycił nuconą przez Zoyę piosenkę. Uśmiechnął się, ale nie podszedł. Zerknął w górę, na wzgórze i zobaczył leżącego tam brata. Pokręcił głową i powrócił do obserwacji Zoyi.

Spojrzała dziwnie na Eiji, przekręcając nieco łeb w bok. Teraz piosenkę nuciła w swojej podświadomości, więc była ona tylko i wyłącznie jej. Wstała, podchodząc bliżej do Rzeki. Wypiła kilka głębokich, łapczywych łyków po czym weszła do wody. Odetchnęła z ulgą, czując ją na swoim ciele. Zmrużyła oczy.

Roxy weszła wolnym, leniwym krokiem, ciągnąc za
sobą ogon. Spojrzała na obecnych, uśmiechnęła się lekko.
-Luane. -ozwała się w kierunku nieznajomych. Podążyła zaś pod drzewko, gdzie ułożyła się wygodnie na miękkiej trawie.

Prawe ucho Eijiego opadło powoli na bok. Nie lubił milczeć, denerwowała go bezczynność, on kochał działać. Poza tym nie przepadał za wodą, a w taki dość chłodny dzień musiała być ona zimna. Potrząsnął głową, odrzucając dziwne myśli, i podszedł bliżej do rzeki.

Uniosła łeb, prostując uszy. Otworzyła mimowolnie oczy, widząc chodzącego nad brzegiem Eiji. Uśmiechnęła się kącikiem ust do niego, wciąż nie wychodząc z wody.

Lunae.-powiedziała do przybyłej suczki i zaczęła przyglądać się nurtowi rzeki.

Uśmiechnęła się do białej suczki po czym wstała z miejsca i podeszła do rzeki. Ułożyła się wzdłuż niej ziewając szeroko.

Drugie ucho dołączyło do poprzedniego. Eiji przedstawiał sobą dość smutny widok. Usiadł dość daleko od reszty, przy brzegu, myśląc gorączkowo. On sam nie miał "gorszych" dni, inni najwyraźniej tak. Prychnął pod nosem i położył się.

Wylazła z Rzeki, myśląc, że ta zimna kąpiel ją ochłodziła. Otrzepała kropelki wody ze swojej gęstej sierści. Pysk uniosła wysoko, idąc w kierunki Eiji.
- Co Ci jest? - Spytała, siadając naprzeciwko niego.